Music

19 lipca, 2015

Rozdział 14. 'Zapamiętaj. Zawszę będę, gdy będziesz mnie potrzebować'

  Nie rozumiałam za bardzo, dlaczego tak nagle zmienił zdanie, ale nie chciałam tego zniszczyć, więc się nie odzywałam. Trochę zżerała mnie ciekawość, ale szybko pozbyłam się kolejnych myśli. Liczyłam tylko na to, że Shan mnie zrozumie i nie będzie zły, że musiałam się wyprowadzić. Chociaż tak na prawdę nie wiem, czy chce tam mieszkać. Wolałabym bliżej Shan'a i reszty przyjaciół. Tutaj nikogo nie znam i tak trochę dziwnie być sam na sam z Mulatem. Może i nie jest taki zły, jak na początku myślałam i jestem jedyną osobą, która mu pozostała, ale jednak o wiele lepiej mi w towarzystwie Shan'a.

  Co kilka minut sprawdzałam na zegarek w desce rozdzielczej i czas praktycznie się nie zmieniał. Chciałam jak najszybciej spotkać się z przyjacielem i wszystko mu wyjaśnić. Może robię z tego większy problem, niż jest? Może po prostu tak dawno się nie widzieliśmy, że ta przyjaźń się zniszczy?
Dobra Alice już przeginasz. Uspokój się. Nic się nie zniszczy.-Powtarzałam na głos, gdy już wjeżdżałam w moje miasto. Tak bardzo źle się czuje myśląc o tym, że mogę przyjeżdżać tutaj raz na jakiś czas. Niewiarygodne jest to, że bardzo pragnęłam być teraz przy Shan'ie. Nigdy tak nie miałam i to uczucie było dziwne. Jest dla mnie jak brat, którego nie miałam. Te wszystkie wspaniałe chwile z nim były po prostu cudowne, a ja mogłabym do nich wracać codziennie od nowa. Jednak dobrze wiedziałam, że moje życie się zmieniło i nie będzie tak kolorowo, niestety. Wysiadłam z auta i szłam ulicą w stronę naszego miejsca. Było to małe jeziorko, do którego nikt nie wchodzi od lat. Znajduje się ono za lasem, który nie można przejechać samochodem. Już po pięciu minutach przechadzania się przez zarośnięte drzewa zobaczyłam go. Od razu rzuciłam się na niego i nie chciałam puszczać.
-Shan!-wykrzyczałam. Cieszyłam się tak bardzo z jego obecności. Nagle te wszystkie złe myśli przeszły.
-Skarbie, jeszcze mnie udusisz.-Zaśmiał się przytulając mnie jeszcze bardziej.
-Tak się bałam, że cię stracę i już nigdy nie zobaczę.-Wyszeptałam mu do ucha.
-Mnie się tak szybko nie pozbędziesz.-Poluźnił trochę uścisk, tak abym mogła spojrzeć w jego oczy. -Chciałaś o czym porozmawiać.-Dodał nie zmieniając pozycji.-Co się dzieje?
-To jest bardzo długa i niezbyt miła historia.-Odrzekłam opuszczając wzrok.
-Kochanie, dla ciebie zawsze mam czas.-Usiadł na kamieniu nieopodal nas. Złapał mnie w pasie i zmusił, abym usiadła mu na kolanach. Nie chciałam protestować, więc wtuliłam się w jego tors. -No to opowiadaj.-Powiedział, a ja wzięłam duży wdech, a później wydech.
-Nie wiem od czego zacząć.-Wyszeptałam.
-Od początku.-Podsunął mi.
-Zayn miał racje.
-W czym?
-Wszyscy oszukiwali mnie przez całe życie.-nadal z mojego gardła wychodzić tylko szept.
-Co?-zdziwił się lekko.
-Ja tego nie pamiętam, ale byłam kiedyś 'przyjaciółką' Zayn'a.-Starałam się mówić spokojnie i panować nad wspomnieniami z ostatnich czasów.
-Znałaś Zayn'a?
-Niby tak, ale ja tego w ogóle nie pamiętam.-Westchnęłam.
-No dobrze, mów dalej.-Przytulił mnie jeszcze mocniej.
-Babcia z dziadkiem poprosili go, aby w razie czego powiedział mi całą prawdę. Powiedział, ale tego się nie spodziewałam.
-Co ci powiedział?-był cały czas spokojny.
-Okazało się, że moi i jego rodzice byli kryminalistami i...Że to właśnie rodzice zabili dziadków, próbując upozorować wypadek. Wtedy uciekli i już więcej policja ich nie złapała.-Już nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.
-Spokojnie, jestem tutaj.-Wtuliłam się jeszcze bardziej, a on lekko kołysał moje ciało.
-Rozdzielili mnie i Zayn'a.-Wyjąkałam.-On później odwrócił się od swojej rodziny, aby tylko móc mnie szukać. Shan. Tylko ja mu zostałam.-Kontynuowałam.-Miał racje, że nie będę chciała znać rodziców po czymś takim.
-Rozmawiałaś z nimi?-był nadal spokojny.
-Trochę.-Wyszeptałam. Cieszyłam się, że go mam.
-Potwierdzili to wszystko?-zadał kolejne pytanie.
-Tak.
-Zapamiętaj. Zawszę będę, gdy będziesz mnie potrzebować.-Czułam się taka mała w jego silnych ramionach.
-Zapamiętam.-Wyszeptałam wystarczająco głośno, aby chłopak usłyszał. -A i jest jeszcze jedna sprawa. Jesteś zaproszony jutro na grilla.-Dodałam ocierając łzy dłonią.
-Co?-zbiłam go najwyraźniej z tropu.
-Postanowiłam, że musicie się lepiej poznać, więc wymyśliłam grilla. Co ty na to? -zapytałam podnosząc się i patrząc w jego oczy.
-Jak ledwo zima się skończyła?-zaśmiał się. Co wszyscy mają z tą pogodą?!
-No i co?-udawałam oburzoną.
-Oj no dobrze kochanie, przyjadę.-Pocałowałam go w polik, a później ponownie wtuliłam w silne ramiona.

    Postanowiliśmy, że oby dwoje pojedziemy do domu chłopaka i posiedzimy tam jakiś czas. W ten oto magiczny sposób siedzę w moim samochodzie na miejscu pasażera, gdyż Shan powiedział, że nie będę prowadzić w takim stanie. Niechętnie zgodziłam się, ale i tak dziwnie się czuję. Lubiłam prowadzić samochód, ale nigdy nie miałam szans na zbyt długie siedzenie za kierownicą. Tak na prawdę teraz zaczęłam nim jeździć. Auto wygląda jak nowe, pomimo, że wczoraj wieczorem zostało odebrane przez Zayn'a z naprawy.
    Skręciliśmy jeszcze w jedną uliczkę i już po chwili hamowaliśmy pod jego domem. Chłopak otworzył mi drzwi zanim zdążyłam odpiąć pasy.Wysiadłam dziękując mu. Gdy byłam już przed wejściem poczekałam na Shan'a i weszliśmy do środka. Nikogo nie było, więc jesteśmy sami.
-To co robimy?-zapytałam klaszcząc w dłonie. Humor mi się poprawił i to bardzo.
-Może chcesz coś do jedzenia?-pominął moje pytanie.
-Nie dzięki.-Weszłam do salonu.-Może obejrzymy film?!-krzyknęłam, gdy siadałam już na skórzanym fotelu.
-Dobrze! Naszykuje popcorn, a ty znajdź coś w necie!-Odkrzyknął, a ja włączyłam laptopa. Po dłuższej chwili szukania, znalazłam. Niech się chłopaczyna trochę namęczy przy mnie.
-To co oglądamy?-zapytał kładąc miskę z popcornem na stolik.
-''Gwiazd naszych wina.''-Powiedziałam i włączyłam film.
-Co ja z tobą kochanie mam? -westchnął, a ja przytuliłam się do niego i zaczęliśmy oglądać.

    Po skończonym filmie byłam bardzo zmęczona, więc postanowiłam zostać u Shan'a na noc. Jutro razem pojedziemy do mnie i zrobimy niezapomnianego grilla. Szybko wzięłam prysznic i założyłam ciuchy naszykowane przez chłopaka. Uwielbiałam spać w jego ciuchach, ale rzadko się zdarzało, że przyjeżdżałam tutaj nie planując niczego. Wiedziałam, że muszę napisać do Zayn'a mówiąc mu gdzie jestem, ale nie miałam nawet na to siły. Wgramoliłam się do łóżka, na którym leżał już Shan. Przytuliłam się do ciała chłopaka i już po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.

   Wstałam z wygodnego łóżka, ale Shan'a nie było przy mnie. Zdziwiona wyszłam z pokoju i pokierowałam się na dół. W salonie również go nie było. Wystraszona poszłam w stronę kuchni, lecz nikogo w domu nie było. To nie podobne do chłopaka, że znika o czwartej nad ranem i na dodatek nie zostawia żadnej karteczki. Pobiegłam na taras i wyjrzałam na podwórko. To co tam zobaczyłam włamało mnie na pół.
-Przestańcie!-wrzasnęłam i zabrałam ojcu starą deskę z rąk.-Co wy wyprawiacie?! Wynoście się stąd!-krzyczałam panikując, a oni uciekli. Szybko podbiegłam do chłopaka, który leżał prawie martwy na trawie. Nie wiedziałam co robić i szybko sięgnęłam po telefon. Wkurzyłam się, że nie było zasięgu. Rzuciłam nią o płot.

   Obudziłam się krzycząc i odetchnęłam z ulgą.
-Kochanie co ci się śniło?-zapytał zmieniając pozycję i teraz siedział obejmując mnie.
-Rodzice próbowali cię zabić.-Wyjąkałam płaczliwie i starłam kolejne łzy, które spadały po moim policzku na pościel.
-Ciii, to tylko sen.-Próbował mnie uspokoić, ale ja nie potrafiłam myśleć o niczym innym, niż zakrwawionej twarzy chłopaka.-To tylko sen.-Powtarzał ciągle. Nie mogłam uwierzyć, że to sen.
-Proszę, uważaj na siebie.-Wyszeptałam łapiąc powietrze w płuca.-Oni są nieobliczalni.-Dodałam spoglądając mu w oczy. To zawsze mnie uspokajało.
-Obiecuje kochanie.-Wytarł mi dłonią mokre poliki.-A teraz idź spać. Nic złego ci nikt nie zrobi przy mnie.-Posłusznie się położyłam, ale nadal nie mogłam zasnąć.
-Nie chce cię stracić.-Szepnęłam i ponownie odpłynęłam w ciemność.

13 lipca, 2015

Rozdział 13 'Spotkajmy się, proszę'

   Obudziłam się z myślą, że muszę porozmawiać z Shan'em. Przez to całe zamieszane związane z moimi rodzicami w ogóle zapomniałam o jego istnieniu. Teraz, gdy mogłam chwilę pobyć sam, na sam i pomyśleć nad każdym najmniejszym szczegółem. Nie gadałam z nim od tygodnia.
-Może się obraził?-pomyślałam, ale szybko usunęłam to z głowy. Nie mogłam go stracić. Jest mi najbliższą osobą. W prawdzie Zayn też teraz nią jest, ale bardziej zależy mi na Shan'ie. W końcu znam go przez wiele lat i zawsze byliśmy blisko. Nie chciałabym, aby nasz kontakt się zniszczył. Ciekawi mnie również to, jak Zayn załatwił to, że skończyłam szkołę bez egzaminów? Przecież to nie możliwe, a co z maturą? Z nim też będę musiała szczerze porozmawiać.
   Spojrzałam na okno i zauważyłam, że jest jeszcze ciemno. No pięknie. Ile ja spałam? Przecież nawet 6 am, nie ma. Odblokowałam telefon, który leżał pod poduszką i zdziwiłam się tym, że jest dopiero 4:36 am. Nie  miałam siły nawet zasnąć bo ciągle myślałam co będzie z Shan'em. Czy się obraził, czy nie? Może powinnam mu napisać, że chce się z nim spotkać i wyjaśnić czemu zniknęłam tak nagle na tydzień? Niedługo są egzaminy, może dać mu czas, aby się nauczył? A jak jeszcze bardziej się wkurzy za to, że dłużej się nie odzywam? Jak on zareaguje na to wszystko? Teraz będę mieszkać w innym mieście i to w dodatku z Zayn'em, którego nie zdążył za bardzo polubić.
Jest moim przyjacielem, więc powinien mnie zrozumieć. Straciłam już rodziców.  Nie chce go również. Nie mogę tak zwlekać i muszę z nim porozmawiać, ale nie ma nawet 5 am.

    Pośpiesznie weszłam w SMS-y i wyszukałam tam Shan'a.

  ''Shan wiem, że nawaliłam z tym, że na tak długo wyjechałam nie informując cię o tym, ale nie wiedziałam co robię. Teraz wiem, że musimy porozmawiać. Muszę ci coś powiedzieć. :/ Przyjadę dzisiaj o 3 pm do Holmes Chapel. Spotkajmy się, proszę. 
Alice. ''

Wiedziałam, że nie odpiszę mi teraz, jeżeli w ogóle odpisze. Chciałam ponownie zasnąć, lecz coś mi na to nie pozwalało. Dlaczego tak nagle poczułam się samotna, że nie ma ze mną Shan'a? Jest moim przyjacielem, więc to nie powinno  być dziwne. Jednak dla mnie jest. W ogóle świat stał się dziwny. Wszystko zaczęło być takie skomplikowane i nierealne. Tak, jak mówił Zayn. On już przez to przeszedł i pozostałam mu tylko ja. Cały czas byłam przekonana, że zależy mi jedynie na Shan'ie, a teraz doszedł jeszcze Malik.
  A rodzice? Nie chce ich znać. Do tej pory nie mogę brać sobie do głowy tego, że przez całe życie byłam oszukiwana. Shan jako jedyny ze mną był i nigdy, ale to nigdy mnie nie okłamał. Był zawsze, gdy go potrzebowałam. Nawet wtedy, gdy było późno, a ja zadzwoniłam do niego, aby po mnie przyjechał. Był gotowy walczyć, abym tylko była bezpieczna. To wielkie poświęcenie, patrząc na to, że Shan nienawidził używać bezpośrednio przemocy.
  Uwielbiałam z nim wychodzić. Zawsze, gdy wracałam byłam tak zmęczona i szczęśliwa, że nawet największy dupek świata nie byłby w stanie wejść mi do głowy i w niej namieszać. Codziennie było coraz to nowsze przygodny. A to na biwak nad rzekę, a to wypad na jakieś nielegalne wyścigi. Zawsze było super i pewnie za tym najbardziej tęsknie. Zamiast teraz pakować się na kolejny zabawny dzień, leże na łóżku i gapię się bezsensownie w sufit, sprawdzając co chwilę telefon z nadzieją, że napisał.
-Chyba powinnam się przejść.-Wydukałam na głos to co myślę.
  Wstałam z łóżka i pierwsze co zrobiłam to podeszłam do wielkiej komody, aby wyjąc jakieś cieplejsze ciuchy składające się z czarnych jeansów i przydługiej bluzy z napisem: Don't let me go, please. Poszłam do łazienki, aby się ubrać i naszykować. Gdy już byłam gotowa niechętnie zeszłam na dół, starając się być tak cicho, żeby tylko nie obudzić Mulata. Zostało mi dziesięć godzin do spotkania się z Shan'em, jeżeli w ogóle się zgodzi na to spotkanie. A może niepotrzebnie się martwię ? Może nie jest zły, tylko chciał mi dać trochę czasu?

   Stałam patrząc się w przestrzeń przede mną. Woda lśniła tak pięknie w świetle księżyca, że aż chciało się zapisać ten obraz w głowie do końca życia. Shan'owi na pewno też by się spodobał. A może namówię Zayn'a, aby zrobić jakiegoś grilla i siebie poznali? Przecież jest zima, za wcześnie na grilla.
  Dni tak naprawdę zaczynały się robić cieplejsze, tylko noce nadal były zimne. Pod topniejącym już śniegiem można ujrzeć pierwsze oznaki wiosny. Ptaki i inne stworzenia zaczynały powoli wychodzić z dotychczasowych kryjówek, a my mogliśmy usłyszeć ich piękne śpiewy. Trawa stawała się bardziej zielona, a na drzewach pojawiały się gdzieniegdzie małe listki.
   Księżyc powoli zachodził, a słońce zaczęło wschodzić z drugiej strony ziemi. Wiał chłodny wiatr, ale nie było już tak zimno. Idealna pogoda na spacer. Znaczy byłaby, gdyby Shan tutaj był. Czasami specjalnie przed szkołą wstawaliśmy wcześniej, aby tylko się przejść i porozmawiać. Nie mieliśmy przed sobą większych tajemnic. Może dlatego czuje się dziwnie? Może, gdy już mu wszystko opowiem, poczuje się lepiej? A może powinnam pojechać tam z Zayn'em, abyśmy oboje z nim porozmawiali? Czy lepiej byłoby do niego zadzwonić i zapytać się, czy jest na mnie zły i mu wytłumaczyć wszystko? Nie wolę nie ryzykować.

     Moi rodzice całe życie byli przestępcami.-To zdanie ciągle dudniło mi w głowie. Tak, że już miałam tego dość. Chciałam o tym zapomnieć. Żyć tak, jakbym w ogóle ich nie znała. Jak ja teraz tak się czuje, to co musiał przeżywać Zayn? Przecież nikt nie jest tak silny na jakiego wygląda. A może on nadal to przeżywa? Czy on się czuje tak samo, jak ja? A może czuł to samo? To wszystko jest zbyt skomplikowane! Te uczucia, myśli, przeszłość! Powinnam powiedzieć policji o ich wyczynach, ale jednak nie chciałam tego robić. Nie chce ich znać, ale nie potrafię ich wydać.
     Nie rozumiałam tego, że dopiero teraz zaczęłam to przeżywać ze zdwojoną siłą. Jak Zayn mi o tym opowiadał, nie było tak źle. Gdy 'rozmawiałam' z rodzicami, nie czułam się tak fatalnie. Tylko teraz. Przecież ból powinien przejść. Albo może powinnam przejść w otępienie, jak to mam w zwyczaju? Robić wszystko co muszę, nie pamiętając tego? Zapomnieć o świecie i o otaczających mnie ludziach? To raczej by nie wypaliło. Zayn by się skapnął i zareagował. A gdyby nic nie wiedział i udawałabym, że wszystko jest dobrze? Nie, nie mogłabym mu tego zrobić. Przecież boli mnie to, że wszyscy mnie oszukiwali, a ja miałabym iść w ich ślady? Nie mogłabym nikomu tego zrobić, nawet teraz. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy uczyli mnie, abym nigdy nie kłamała, a sami to robili. Dlaczego?


Mam tak dużo pytań, ale muszę być przygotowana, że poznam tylko część odpowiedzi na nie.


    Spojrzałam się w górę i zdziwiłam się tym, że słońce było już nad koronami drzew. Spojrzałam szybko na zegarek w telefonie i zauważyłam wiadomość. Prawie, że pisnęłam z radości. Otworzyłam ją szybko i tak, jak się spodziewałam odpisał mi!

 ''Nie nawaliłaś. Nie mógłbym być na ciebie wściekły xx. Coś się stało, kochanie? 
Jasne, że możemy się spotkać. O 15 pm, w naszym miejscu.
                                                       Shan xx. ''

Byłam tak szczęśliwa, że szybko poleciałam do domu i przez wypadek wpadłam na Mulata, który chciał zapewne wyjść zobaczyć, czy nic mi nie jest.
-Widzę humorek dopisuje.-Zaśmiał się nadal trzymając mnie w ramionach, przez które uniknęłam upadku. 
-Chyba widać.-Powiedziałam szczerząc się. 
-Głodna?-zapytał puszczając mnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jeszcze nic nie jadła, bo byłam zbyt niedostępna, aby pomyśleć o jedzeniu. 
-Mhm.-Przytaknęłam, jak mała dziewczynka. Chłopak zapewne miał ze mnie wieli ubaw. -Em. Zayn?-zdecydowałam się podjąć ten temat.
-Tak?-wchodził już do kuchni. 
-Może zrobiły jutro, albo pojutrze grilla i zaprosimy Shan'a? 
-Grill? W zimę? -zdziwił się. 
-No taaak.-Przeciągnęłam samogłoskę 'a'. 
-Przecież ty nienawidzisz zimy, a co dopiero użerać się w nocy z mrozem.-Spojrzał podejrzenie w moją stronę. 
-Wiosna idzie!-oburzyłam się. 
-Może i idzie, ale zbyt wolno, aby robić imprezy pod gołym niebem.-Zaczął robić kanapki. 
-To w domu zrobimy.-Trzymałam swego. 
-Ty chyba chora jesteś.-Zaśmiał się uroczo. Czekaj, stop!
-Nie jestem chora! Po prostu chce, abyście się poznali.-Zrobiłam złą minę, jak dziecko, któremu tata zabrał ulubioną zabawkę, a nie chce jej oddać. 
-Mnie i Shan'a?-jeszcze bardziej się zdziwił. 
-Tak.-Nie potrafiłam rozpoznać jego wyrazu twarzy. Obojętna. Tak, jakby została wykonana z kamienia. Zabolało. 
   Nie odzywał się przez chwilę, a mój entuzjazm padł. Nie wiem dlaczego, ale już nie miałam ochoty na nic i wróciłam do stanu, który miałam rano. Czyli siedziałam na krześle, patrząc jedynie w jeden punkt, który był bardzo interesujący w tej chwili. 

    Nawet nie zauważyłam kiedy Mulat mi położył talerz kanapek na stole i usiadł po drugiej stronie stołu. Wydawało mi się tak pięknie, gdy nic nie musiałam robić. A chęć na jedzenie tak samo przeszła. Nie wiedziałam co się dzieje, ale chciałam tego. Było mi tak dobrze, jak prawie nigdy. Nie czułam niczego. Dosłownie. 
-Alice?-z moich myśli wydostał mnie czyjś głos. Gdy tylko spojrzałam na Zayn'a nie musiałam długo czekać, bo wiedziałam, że to on do mnie mówił. 
-Tak?-zapytałam próbując się jakoś uśmiechnąć, ale moja blada twarz zapewne nie wyglądała teraz szczerze.
-Coś się stało?-zaprzeczyłam ruchem głowy.-Na pewno?-znowu wykonałam ten sam gest. 
  Wzięłam do ust pierwszy gryz kanapki, lecz Mulat ciągle się na mnie patrzył tak, jakby próbował rozszyfrować moje zamiary. 
-Możemy zrobić tego grilla.-Gdy usłyszałam to zdanie nie mogłam uwierzyć. Już zrezygnowałam z nadzieje, że coś takiego się wyprawi.Tutaj miła niespodzianka. 
-Czemu, akurat teraz tak zdecydowałeś?-zapytałam obojętnie, licząc na to, że nie usłyszę odpowiedzi. 
-Bo widzie, jak ci na tym zależy.-Spojrzałam na niego zdziwiona. 

05 czerwca, 2015

Rozdział 12 'Nie martw się'

      Niemiłosierne promienie słoneczne próbowały dotrzeć do moich oczu, zmuszając mnie jednocześnie do tego, abym wstała. Jęknęłam niezadowolona po czym chciałam się przewrócić na drugą stronę. Zdziwiło mnie to, że nie poczułam miękkiej poduszki pod głową, ani ciepłej kołderki na swoim ciele. Powoli otworzyłam zaspane powieki i uświadomiłam sobie, że zasnęłam czytając książkę. Nadal nie miałam siły, więc nie patrzyłam już na to, czy jestem na łóżku, ponownie próbowałam zasnąć. Po chwili udało mi się osiągnąć ciel. Niestety nie udało mi się za długo pospać, gdyż ktoś był tak kochany i zaczął pukać do drzwi mojego pokoju.
-Spadaj, Malik!-krzyknęłam i sięgnęłam bo ciepły koc, który po chwili już na mnie leżał. 
-Widać, że księżniczka się nie wyspała.-Zaśmiał się wchodząc do mojego królestwa, bez pozwolenia. 
-Chce spać!-oburzyłam się.
-Myślisz, że ci na to pozwolę?-zapytał z tym ciekawskim, powalającym uśmiechem na tych malinowych ustach.Stop!
-Tak pozwolisz, bo jestem twoją księżniczką i potrzebuje snu, jeżeli nie chcesz być ofiarom mordu-przykryłam głowę kocem, tak aby zasłoniło mi oczy i całą twarz.
-Ta, ta.-Droczył się ze mną.
-Daj mi po prostu spać!
-Nie dam ci spać, gdyż już jest śniadanie, a raczej powinien być obiad.-Powiedział śmiejąc się ze mnie.
-Która jest?-zapytałam 
-Gdzieś tak dwunasta?-zmarszczył brwi.-Dobra jest trzynasta, więc wstawaj, albo sam cie zaniosę na dół.-Groził.
-Co? -chciałam otworzyć usta z niedowierzania, ale jednak wyszło na to, że tylko ziewnęłam. Chłopaka to jeszcze bardziej rozśmieszyło.-Daj mi pięć minut.-Dodałam i próbowałam już na serio zasnąć. 
-Wstawaj!-Mulat ściągnął ze mnie koc, a później, gdy jęknęłam z powodu chłodnego powietrzna na mojej skórze, podniósł mnie i zaczął się kierować w stronę wyjścia. Schodził już po schodach.
Byłam tak zmęczona, że nie wiłam się tylko zamknęłam oczy i zasnęłam. Nie wiem dlaczego byłam tak zmęczona? Może po prostu za mało spałam? Ostatni raz jak sprawdzałam godzinę to była czwarta lub piąta nad ranem i jeszcze czytałam, czyli pewnie od tego.
-Nie wierze! hahaha-śmiał się.-Zasnęłaś bez walki? To do ciebie nie podobne! -dalej jego głośny dźwięk dochodził echem przez kafelkową kuchnie i odbijał się o jej kąty.
-Mówiłam daj mi spać-powiedziałam jąkając się.
-Nic nie jadłaś.
-I trudno.
-Musisz coś zjeść, później na spacer, do sklepu, posprzątać i dopiero możesz się zdrzemnąć.-Walnęłam go z pięści w plecy.
-Chyba cie coś boli!-protestowałam.- Ty sprzątasz i idziesz do sklepu, a ja pójdę na spacer.-Zdecydowałam.
-Hahaha to chyba ciebie coś boli. Kobiety są od tego, nie faceci.-Naprostował.
-W mojej bajce tak właśnie jest, więc biegiem przebieraj się w fartuszek  i idź sprzątać, chyba, że wolisz iść najpierw do sklepu.
   Chłopak zrezygnował i poszedł do sklepu zostawiając mnie w spokoju, dlatego też poszłam położyć się na kanapę, włączając telewizor starałam się skupić na tym, aby nie zanudzić się na śmierć. W tej chwili na łóżko wszedł Edward i od razu zrobiło mi się raźniej.
-Co tam skarbie?-zapytałam małe zwierzątko.-Ty jako jedyny mnie rozumiesz, pomimo, że mnie nie rozumiesz.-Dodałam.-I gdzie u mnie logika?-zapytałam z nie dowierzaniem waląc się w czoło otwartą dłonią. Miałam prawie cały dzień na to, aby zrobić coś pożytecznego, ale chyba jednak nie uda mi się ten cel spełnić, gdyż czułam jak zaczynałam usypiać się.
-Dobranoc, Edwardzie.-Powiedziałam już ledwo przytomna.
~*~
  Od godziny ktoś próbował się do mnie dodzwonić, ale jednak byłam zbyt leniwa, aby się podnieść. Już powoli nie wytrzymywałam tego dźwięku, więc niechętnie wstałam i podeszłam do stolika, gdzie leżał mój telefon. Otrzeźwiałam, gdy tylko spojrzałam kto do mnie dzwonił. ''Mama''. 
I po co ona dzwoni? Może i zachowuje się nieracjonalnie, ale kurczę kto tutaj mówi o zachowywaniu się? Oni byli gangsterami, złymi ludźmi. 
-Uspokój się, Alice.-Powiedziałam szeptem do siebie, a po chwili już trzymałam telefon przy uchu. Wiedziałam, że i tak kiedyś bym musiała z nią porozmawiać.
(rozmowa w cudzysłowie.)
''Co chciałaś?''powiedziałam niezbyt mile.
''Kochanie martwiłam się o ciebie''  ta na pewno.
'' Nie udawaj bo to jest żenujące.'' Odpowiedziałam oschle.
''Nie rozumiem, kochanie'' i jeszcze udaje głupią? 
''Wiem o waszej przeszłości''
''Kochanie chcieliśmy ci powiedzieć.'' czyli to naprawdę prawda.
''Dlaczego?''
''To nie nasza wina. Rodzice nas namówili.'' lepszej wymówki nie masz?
''Nikt wasz nie namawiaj. Dobrze wiem co się stało'' 
''Kochanie daj nam to wyjaśnić i przyjedź.'' i czego ona się spodziewa? Że po prostu przyjadę?
''Owszem przyjadę, ale po resztę rzeczy.'' powiedziałam po czym się rozłączyłam. Nie wiedziałam do końca, czy aby na pewno dobrze robię.
  Matka przez cały czas do mnie wydzwaniała, ale miałam tego dość, więc wyłączyłam telefon. Wkurzała już mnie. Teraz już wiem dlaczego Zayn tak mówił o rodzicach. To na serio nie było fajne. W ogóle nic nie było fajne.
Lecz ona nie mogła mi tego zrobić. To nie mogła być prawda, ale jednak się przyznała.
-Dlaczego to ja muszę mieć tak przejebane życie?

     Przez całą podróż nie potrafiłam się skupić na drodze. Rozpraszały mnie nawet najmniejsze dźwięki. Wiedziałam, że będę musiała z nimi pogadać, ale tego nie chce!
  Zostawiłam Zayn'owi karteczkę, w której napisałam, że jadę po swoje rzeczy i nie wiem kiedy wrócę. Dodałam, że muszę to załatwić i tak dalej, ale to już nie ma wielkiego sensu. Czasami żałuje, że potrafię rozumieć świat.
 ~*~
 -Nie! Nie chce mieć z wami nic wspólnego!-krzyczałam na nich. 
-Jak ty się odzywasz do swojej matki!-wkurzył się ojciec.
-Jak ja się odzywam ? ha!-drwiłam z nich.-A kto przez całe życie mnie okłamywał ?-dodałam pakując kolejne rzeczy. Nie wiedziałam, że to będzie mój ostatni pobyt w tym pokoju.
-To nie ma nic wspólnego z tym, jak masz się do niej odzywać.-Powiedział wkurzony jeszcze bardziej. W tej chwili nie panowałam już nad emocjami.
-Tak? A kto przez całe życie był przestępcą? Nawet Własnej córce o tym nie mówić?-zadrwiłam po raz kolejny.
-Daj nam to wytłumaczyć!-powiedziała płaczliwym głosem.
-Mogliście się cały czas tłumaczyć. Ja przez was myślałam, że mam normalne życie!-wykrzyczałam pakując kolejne drobnostki.
-Bo je masz! Myślisz, że dlaczego jesteś teraz bezpieczna? Masz wszystko czego chcesz!-trzymała swego, a ojciec się jak na razie nie wtrącał.
-Nie, nie mam wszystkiego. Nie mam do was zaufania, a to przeważa ponad wszystko.-Spojrzałam w końcu w jej stronię. Cały czas płakała, ale musiałam się powstrzymać, aby jej nie przytulić. Nie chce ich znać.
-Jak możemy to naprawić?-zapytała się łamiącym głosem.
-Tego nie da się naprawić.-Wyszeptałam.

   Wzięłam torbę pełną moich rzeczy i ostatni raz spojrzałam na mój pokój. Powoli schodziłam po schodach, a oni nawet mnie nie zatrzymywali. Z jednej strony szybciej bym dojechała do 'mojego'
domu, ale z drugiej poczułam się tak, jakbym ich w ogóle nie obchodziła.
   Słyszałam tylko płacz matki i złość ojca. To nie spowodowało moje wzburzenia, lecz to, że nawet nie potrafią się obronić. Spojrzałam się w stronę schodów. Otworzyłam drzwi i wyszłam na chłodne powietrze, które było przesiąknięte kropelkami wody. Od razu poczułam się lepiej i przez chwilę pozwoliłam, aby zimny deszcz dodał mi ukojenia.
    Schowałam bagaż do bagażnika, po czym siedziałam już na swoim miejscu. Odetchnęłam kilka razy głęboko i odpaliłam silnik. Chciałam jak najszybciej opuścić to miasto i położyć się wygodnie na kanapie z daleka od tego wszystkiego.

   Po parunastu minutach wróciłam do domu. Na moje szczęście Malik był już w domu.-Nie chciałam teraz być sama. Weszłam drewnianymi drzwiami i od razu ujrzałam opartego Mulata dosłownie kawałek ode mnie. Wyglądał uroczo.
-I jak ?-powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
-Nie chce mieć z nimi nic wspólnego.-Wyszeptałam zmęczona patrząc mu w oczy.
-Pokłóciłaś się z nimi?-otworzył szeroko oczy.
-Mhm.-Przytaknęłam zniechęcona.
-Nie martw się.-Szepnął, a po chwili mnie przytulił. Potrzebowałam tego teraz, więc tylko się mocniej  wtuliłam. 

01 czerwca, 2015

Chapter 11 ''ale wtedy byli dziećmi! ''

  -Nie za bardzo zrozumiałam.-Spojrzałam w jego brązowe tęczówki i dopiero teraz zorientowałam się jakie one były śliczne.
 -Alice!-krzyknęła moja podświadomość. Patrzył się przed siebie-w piękny krajobraz tego miejsca.
-Tutaj wszystko się zaczęło i dlatego ciebie tutaj zabrałem. Miałem nadzieje, że nie dojdzie do tego, ale niestety musisz poznać prawdę.-Odpowiedział i westchnął, spoglądając w moją stronę.
-To może w końcu ją powiedz.-Powiedziałam spoglądając na jego postać.
-Pamiętasz jak mówiłem ci, że wszyscy cię oszukują?-zapytał, potwierdziłam skinieniem głowy.- Twoi dziadkowie uważali ciebie za największe szczęście jakie można było dostać. Kiedyś wkurzyli się, że musieli i ciebie oszukiwać. Chcieli jak najszybciej powiedzieć ci wszystko, ale nie zdążyli.-Zatrzymał się nie wiedząc co dalej powiedzieć, ja jedynie patrzyłam się na niego w skupieniu.
-I nie zareagowali wcześniej? To niemożliwe, że i oni mnie oszukiwali. Nie wierze w to.-Zadawałam pytania, pomimo tego, że byłam spokojna, ciężko było mi myśleć racjonalnie.
-Chcieli.
-Dobra, mów dalej.
-Pomiędzy wszystkimi wybuchła wielka kłótnia. Twoi dziadkowie i moi rodzice próbowali jakoś uchronić cię przed złem, ale miałaś, a raczej masz upartą rodzinkę.-Zaśmiał się.
-Czyli, jak dobrze rozumiem to pokłócili się przeze mnie?
-Jednakże nie wiem dokładnie, jak to się stało. Zanim to się zaczęło, no, wszystko było w porządku.
-Tak z dnia, na dzień?
-Yhym.-Przytaknął.
-Ale przed czym chcieli mnie ochronić?
-A no tak.-Otrząsnął się.-Twoi rodzice kiedyś byli w jednym z najmocniejszych i najbardziej poszukiwanym gangiem, który chodził po ten planecie.
-C-co?-wydukałam.
-Tak jak powiedziałem byli poszukiwani, ale nie tylko przez policje. Szukali ich mieszkańcy wielu miast. Wiele rodzin zamordowanych dzieci, bądź bliskich ich osób. Inni z takich grup w jakich byli. Zaleźli wszystkim za skórę i to poważnie. Lecz oni nie chcieli przestawać, zaczęli jeszcze bardziej w to brnąć.
-M-moi rodzice byli przestępcami ?- wyjąkała nie mogąc uwierzyć w słowa Zayn'a. Przecież mama jest ciągle w stanie depresyjnym! nawet muchy nie tknie!
-Niestety tak.
-Ale jak to możliwe? -zadałam kolejne pytanie.
-Myślisz, że to wiem? Nie było mnie wtedy na świecie nawet. Zaczęli to około 40 lat temu.
-Ale wtedy byli dziećmi!-pisnęłam zagrywając usta dłonią.
-Owszem.
-I twoi rodzice nic nie zareagowali? A dziadkowie?
-Wszyscy byli w to wtajemniczeni. Twoi dziadkowie może nie tak bardzo, gdyż kiedyś zaangażowano ich na przewożenie różnej broni pomiędzy członkami zespołu. Moi rodzice jedynie pilnowali porządku w grupie.
-A-a moi?
-Działali w misiach. Na początku zaczęło się od zwykłych kradzieży, ale później przyspieszyło i dochodziło nawet do gwałtów, oraz mordowania.
-O cholera.
-Potwierdzam. Nie wiem za bardzo co się tam działo, wszystko opowiadali mi rodzice.
-Mów dalej.-Ledwie usłyszanym tonem wypowiedziałam słowa, próbując nie płakać.
-Kiedy ty się urodziłaś, bardziej zaczęli interesować się właśnie tobą, ale i tak nie zrezygnowali z tego. Dopiero później, około dziesięć lat po twoich narodzinach zorientowali się, że jesteś w niebezpieczeństwie. Dosłownie po tym jak.-Zatrzymał się nagle.
-Po tym jak?-spojrzałam w jego tęczówki, swoimi załzawionymi oczami.
-Jak zabili twoich dziadków.-Powiedział szybko, a ja wpadłam jak w trans. Nie wiedziałam co się dookoła mnie zaczęło dziać.
-C-co?-jąkałam się. Wstałam z mojego miejsca i targając moje włosy złapałam się za głowę. Obróciłam się w stronę wielkiego jeziora, a łzy zaczęły lecieć po mojej poczerwieniałej od zimna twarzy.
-Oni zabili twoich dziadków.-Powtórzył.
-Oni zginęli w wypadku.
-Upozorowali to wszystko.
-Dlaczego policja ich nie znalazła?-zadałam kolejne pytanie.
-Nikt tego nie wie. 
-Jak to nie wie!
-Uspokój się, Alice.-Przypomniał mi. Zapewnię teraz wyglądałam jak mały pulpet przypieczony na policzkach.
  Nie wiedziała dlaczego, ale miałam ochotę spotkać się z rodzicami i spytać dlaczego oni to robili. Po części mu wierze, pomimo, że to nie jest podobne to ich zachowania. Lecz nie chciałam w ogóle ich widzieć, to dla mnie za wiele.
-Opowiadaj dalej.-Westchnęłam.
-Kiedy zaczęło się robić niebezpiecznie, uciekliście i się ukrywaliście. Wtedy właśnie straciliśmy kontakt.-Trochę się zawahał.
-Ale nie rozumiem, dlaczego w ogóle ciebie nie pamiętam!-wkurzyłam się.
-Nie wiem, ale pewnie coś ci namieszali, nie wiem!
-To jest chore!-zbuntowałam się.
-Też tak uważam.
-Co robimy?-zapytałam próbując się uspokoić.
-Chyba będziesz musiała z nimi pogadać.
-Nie mam na to ochoty.
-Niestety, ale będziesz musiała. Nie możesz odwrócić się od nich.-Nalegał.
-Powiedział to ten, który właśnie to zrobić.-Wkurzyłam się lekko.
-Alice, ja to, ja, ty to, ty.
-Ty już się nie tłumacz sobą.
-Nie wkurzaj mnie, Alice.
-A co? Zgwałcisz mnie? A później zabijesz?-Troczyłam się z nim.
-Kuszące.-Odpowiedział. Pisnęłam zabawnie i zaczęłam biec dookoła drzew. Chłopak doganiał mnie, więc z przyzwyczajenia przyspieszyłam. Cały czas się śmiałam i próbowałam w jakikolwiek sposób się z nim droczyć. To wszystko wyglądało jak z jakiejś staroświeckiej komedii, która według mnie nie powinna być puszczana małym dzieciom, gdyż psuje ona psychikę ludzką doszczętnie.
-Oj, no nie każ mi biegać.-Zaśmiał się złowieszczo i prawie mnie dogonił, ale zwinnym ruchem ominęłam drzewo i przeskoczyłam  przez niewielkie ogrodzenie-nie wielkie dla mnie.
-Przynajmniej schudniesz.-Wytknęłam mu język.
-Ja? haha, śmieszna jesteś- widocznie bardziej go rozbawiłam. Ja nie byłam mu dłużna bo prawie zginałam się w pół ze śmiechu. Jednak lepiej to znoszę, a nie tak jak myślałam. Dziwne, ale przy nim nie potrafię się załamywać-przynajmniej teraz.
Nadal nie mogłam pojąć tego co powiedział mi Zayn. To wszystko wyglądało tak jakbym czytała jakąś paranormalną książkę. To na serio było dziwne... Dopiero minął połowa dnia, a ja na prawdę nie wiedziałam co mam zrobić. Najracjonalniejszą rzeczą jaką mogę zrobić to z nimi porozmawiać, ale nie chce być wtedy sama. Chyba będę musiała poprosić Zayn'a, aby ze mną poszedł.A może po prostu tak jak on odwrócę się od nich?
   Siedziałam w kącie swojego pokoju. Z racji tego, że już pogodziłam się z Zayn'em, ustaliśmy, że on tak jakby się do mnie wprowadzi. Miałam nadzieje, że nie odbije mi nic i nie wkurzę się na niego, a potem każe mu się wynieść.
-Dobra przesadzasz, Alice.-Powiedziałam w myślach po czym zapaliłam lampkę, którą miałam obok łóżka i zaczęłam czytać książkę-Blask.
~*~

01 maja, 2015

Chapter 10 'czy ty właśnie powiedziałaś, że nie chcesz mnie stracić?''

      Obudził mnie ciekawy zapach dochodzący z dołu domu. Przetarłam zaspane oczy i rozciągnęłam swoje długie ciało. Ostatni raz rzuciłam się na wygodny materac, a już po chwili schodziłam po starych, drewnianych schodach na dół, do kuchni. Nie potrafiłam rozpoznać tego aromatu. Był taki delikatny i znakomity, a za razem taki ostry. Przeszłam przez próg drzwi i stanęłam w miejscu, gdy zauważyłam Mulata doprawiającego coś w patelce, a obok niego cały stół jedzenia, które SAM ugotował. Odwrócił się w moją stronę z wielkim sympatycznym, a za razem uroczym uśmiechem na twarzy. Zaśmiał się (pewnie zobaczył mój wyraz twarzy).
-Część kochanie.-Powiedział wyłączając gaz. Zwinnym ruchem przerzucił zawartość naczynia na talerz.- Jak się spało?-zapytał po chwili ciszy. Nadal byłam osłupiała. Jak on ugotował tyle jedzenia i to sam?!
-Em.-Otrząsnęłam się.
   Weszłam w głąb pomieszczenia nie wiedząc co powiedzieć. Widziałam kątem oka, jak chłopak z roześmianiem patrzył na mnie. Czułam się dziwnie. Tak na prawdę to pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co mam robić. Ciągle analizowałam słowa, które chciałam powiedzieć, ale żadne nie wydostało się z moich ust. W tej chwili miałam na serio ochotę ukryć się pod ziemią i przechować się tam do następnego wieku. Nienawidziłam tego stanu. Bałam się, że zrobię z siebie idiotkę.
-D-Dobrze, a tobie jak?-jąkałam się.
    Zayn jeszcze bardziej się uśmiechnął, a ja w końcu wróciłam do żywych. Zastanawia mnie ciągle czemu on się tak szczerzy? Bawi go to?
-Znakomicie.-Poczułam silne ramiona oplatające moją posturę.
  Przez chwilę zawahałam się, lecz zaraz wtuliłam się w niego. Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam się bezpiecznie. Co jest pokręcone. Może i chłopak był silny i odstraszający to i tak nie czułam się przy nim chroniona. Ciągle powtarza, że nie pozwoli nikomu mnie zranić. Coraz bardziej się przekonuje, że on mówi prawdę. Zrezygnował ze wszystkiego. Nie rozumiałam czemu. Ja bym nie potrafiła czegoś takiego dokonać nawet jeżeli szczerze mi na tym zależało. Ja bym nie potrafiła się pozbierać przy takim czymś. W ogóle teraz nie umie się poukładać pomimo, że nic się nie dzieje w moim życiu. Poprawka. Dopiero teraz zaczęło się dziać kiedy spotkałam Zayn'a. Nigdy nie sądziłam, że w jakikolwiek sposób się z nim zakoleguje. Bałam się go, a teraz czuje, że nic mi nie zrobi. Głupio to brzmi. Strasznie ciekawiło mnie to, co chłopak ukrywał. Z jednej strony nie chciałam nic wiedzieć, ale jednak ciekawość zawsze jest. Dzisiaj, a raczej w tej chwili jest za pięknie, aby to wszystko zepsuć, więc ugryzłam się w język o mały włos nie zadając pytania.
~*~
 Od razu po udanym, pysznym śniadaniu postanowiliśmy jechać dalej. Od dłuższej chwili zastanawiałam się jak chłopak mógł tak dobrze gotować? Nie no okay faceci potrafią coś upichcić, ale żeby tak wspaniale? W szczególności, że on miał mało czasu na to, a jeszcze do sklepu musiał jechać. To było  nie do pojęcia przeze mnie. 
-Skarbie nad czym się tak zastanawiasz?-zaśmiał się, a na moje policzki nie wiadomo dlaczego zagościły się czerwone plamy. Czułam się dziwie. Tak jakbym właśnie została przyłapana na myśleniu o nim.
-Y, o niczym ważnym-wypaliłam i poczułam większe palenie na policzkach. 
-Haha, no powiedz.-Nagania z uśmiechem. 
-O tym kiedy w końcu mi coś powiesz-żałowałam, że mam niewyparzony język. Spojrzałam w jego stronę i widziałam ze zrzedła mu mina. Poczułam się winna, ale czemu?
-Alice, zrozum nie chce cię stracić-powiedział z powagą  skupiając się na drodze. 
-Nie stracisz mnie.-Sama nie wiem kiedy słowa same popłynęły z moich ust. Nadal skoncentrowany był na jezdni. 
-Skąd mogę mieć pewność. Przecież możesz mnie znienawidzić.-Odparł nie zwracając już uwagi na mnie. 
 Zastanawiałam się nad tym co mam mu odpowiedzieć. W końcu nie mam pewności co on ukrywa i czy na serio się na niego nie wkurzę. Lecz to nie jego wina. Chyba. Babcia kazała mu zaufać, więc to chyba nie odpowiednio gdybym się od niego odwróciła.
-Nie odwracam się od ludzi, którzy są spokrewnieni w jakikolwiek sposób z dziadkami.-Odpowiedziałam już odwracając od niego wzrok. 
-Co?-widocznie się zdziwił, ale i tak nie miałam ochoty mu już nic tłumaczyć, więc zaczęłam oglądać widoki za szybą. Piosenka, która właśnie leciała zdołowała mnie. Deszcz za oknem wcale nie pomagał. Nie powinnam tego mówić, ale taka prawda. Nie jestem osobą, która kłamie. W szczególności, że muszę mu zaufać bo tak mówiła babcia, a po za tym znał się z moją rodziną. Lecz do jasnej cholery czemu nie powie mi wprost tego co chce?! -Przepraszam.
-Co?-powtórzyłam pytanie, które niedawno sam wypowiedział. 
-Nie powinienem tak zwlekać, ale też musisz mi dać czas. Dopiero nie dawno po wielu latach cię spotkałem i boje się. Cholernie boje się, że cie stracę. Ponownie. Najgorsze jest to, że ty nic nie pamiętasz i myślisz, że świat jest cudowny, ale prawda jest inna. Wyglądam na osobę, która nic nie czuje, ale to jest nie prawda. T-to po prostu jest chore. Cały ten świat jest chory i powalony, a my wszyscy tworzymy pozory. Nic nie trwa wiecznie niestety, a ja nie mogę tak dalej odciągać się od wyjaśnień, ale to trudniejsze, niż wygląda. Wiesz co jest gorsze od tego, że ty nic nie pamiętasz?-zaprzeczyłam głową nadal patrząc na jego idealne rysy twarzy. -Najgorsze jest to, że nikt nigdy nie wie kiedy jest nasz koniec, a gdy mój nastąpi wcześniej nim ci powiem, nie poznasz prawdy. No chyba, że znowu będziesz leciała od babć do ciotek.-Dokończył, a po jego policzkach popłynęły duszone łzy. Chłopak dawno stanął na poboczu, więc bez żadnych problemów mogłam złapać jego policzek i wytrzeć gości, którzy niszczyli piękną doskonałość.
-Nie mów tak Zayn. Nie pozwolę nikomu mi cię zabrać.-Mrugnęłam pocieszająco. 
-Czy ty właśnie powiedziałaś, że nie chcesz mnie stracić?
-Ymhm.-Przytaknęłam.-Nie przyzwyczajaj się.-Dodałam na co chłopak się zaśmiał i odpalił ponownie samochód. Znowu przez drogę nie odzywaliśmy się, a mnie to zaczynało wkurzać. Nie lubiłam ciszy, a już wtedy gdy ktoś jest przy mnie.
-Zayn.-Jęknęłam niechętnie odwracając się w jego stronę. Zaśmiał się.-Bardzo śmieszne, ja tutaj się zanudzę na śmierć!-Krzyknęłam śmiejąc się, a za razem ziewając.
-Jesteś niemożliwa.-Poruszał zabawnie brwiami, a ja przewróciłam oczami. -Ty chyba nie myślisz, że stanę tylko dlatego, że ty chcesz się pobawić.-Dodał. Moje oczy automatycznie się powiększyły, a gdy on zrozumiał sens wypowiedzianych słów parsknął głośnym śmiechem parę sekund po mnie.
-Co ty sugerujesz?-zaśmiałam się z jego głupoty po raz setny dzisiaj.
-Nic.-Próbował się opanować, lecz mu to nie wychodziło.
     Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Na początku nie potrafiłam się z tym pogodzić, ale jednak przywykłam do tego. Cisza, która ogarniała samochód nie była taka wkurzająca, a cichy rytm wolnej piosenki mieszał się z odgłosami mijających nas  pojazdów. Nie chciałam zaczynać niepotrzebnego tematu, gdyż nie jestem osobą, która lubi niszczyć takie chwile. Niestety gdyby mój rozum rozłączył się na chwilę i zatopił się w oddali, tak jak muzyka, która uderzała o kąciki moich uszu, docierając do ich środka, rozkoszując i uspokajając moje wnętrze.
-Lubisz rysować?-spokój, przerwał głos Malik'a.
-C-co?-wypaliłam głupio, nie wiedząc o co chodzi.
-Czy lubisz malować, szkicować?-Powtórzył pytanie.
-Lubię? ale to nie jest jakaś pasja. Prędzej zabicie czasu.-Odpowiedziałam.
-Miałaś jakiś rysunek, który ci się spodobał?-ponownie zapytał. Zdekoncentrowałam się i spojrzałam na niego głupio, próbując przypomnieć sobie wszystko, co narysowałam.
-Em, chyba rysunek chłopaka, który zrobiłam kiedy było mi nudno na lekcji historii-przez głowę przeleciał mi obrazek mojego szkicu. Te idealne rysy i błękitne oczy. Wszystko było szare, tylko tęczówki się wyróżniały i to dawało piękny dla mnie efekt. W prawdzie nie był on profesjonalny, tylko amatorski, ale jednak coś mnie tchnęło na niego. W skrócie-chłopak ideał. ''Szkoda, że tylko na kartce''-pomyślałam.
-Masz może go?
-W domu, a co?
-Nic, ciekawi mnie, jak wygląda twój chłopak marzenie.-Odpowiedział, a ja pokiwałam głową, próbując wyrzucić z siebie myśl, że czytał mi w myślach. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc milczałam.
~*~
 Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudził mnie cichy głos Mulata, który uświadomił mi, że w końcu dojechaliśmy do domu. Niechętnie wyprostowałam swoje ciało i zaczęłam otwierać drzwi. Od razu uderzył we mnie powiem wiatru, który sprawił na mojej skórze, drgawki. Szybko przebiegłam do małej chatki drewnianej i próbowałam jak najszybciej przekręcić zamarznięty zamek. Gdy mi się to udało, jak poparzona wleciałam do mieszkania i pobiegłam do kuchni. Słyszałam jedynie głośny śmiech chłopaka, który przyglądał mi się od samego początku. Zignorowałam go, po czym wstawiłam wody w czajniku i przygotowałam dwie herbaty. Wprawdzie nie mówił, że chce cokolwiek do picia, ale kierowałam się przeczuciami. Tak prawie w każdej sprawie. Jak ja się ciesze, że nie mogę głosować. Przewróciłam oczami na swoje myśli. 
-Przez chwilę myślałem, że wojsko zdemolowało dom.-Po raz kolejny parsknął śmiechem, żartując sobie z przed momentowej sytuacji. 
-Bardzo śmieszne. Zobaczymy jak ty kiedyś zareagujesz podobnie na tą głupią zimę.-Wytknęłam mu język i wyłączyłam gotującą się wodę, zalałam przygotowane przeze mnie kubki i podałam jeden Mulatowi. 
-Dziękuje.-Opowiedział.


-Proszę.


     Słabe promienie słońca odbijały się o błękitną taflę wody. Chłód zaczął ginąć i powoli robiło się cieplej. Pomimo tego, nadal nie uważałam zimy za swojego przyjaciela. Usiadłam na wielkim kamyku, a raczej dużej skale. Zayn ponownie zabrał mnie do tego samego miejsca, co wcześniej. Jezioro zmieniło się tylko pod względem ilości, a raczej braku lodu na sobie, a brzegi, oraz inne rejony tego pięknego miejsca, takie jak las, zaczął zmniejszać swoją pokrywę śniegową.
-Ostatnio jak tutaj byliśmy, pokłóciliśmy się.-Przypomniałam niechętnie, gdy usłyszałam ciche kroki za sobą.
-Racja. Zakończyło się kłótnią.-Poparł.-Ale to właśnie tutaj zaczęło się wszystko. 


24 kwietnia, 2015

chapter 9 ''A tak serio?''

Tak jak mówił Zayn wyszłam po paru dniach. Poznałam go troszeczkę lepiej i uważam, że nawet fajny jest bez tych wybuchów złości. Teraz aktualnie jedziemy do mojego domu w jego aucie, gdyż moje jest w naprawię.
-Ej, a w ogóle jak ja tam leżałam? Przecież jestem nieletnia i nie mogę bez powiadomienia rodziców siedzieć sama w szpitalu.-Zapytałam pytanie, które od dawna krążyło w mojej głowie. Widziałam jak dziwnie się na mnie patrzył, a później fuknął pod nosem teatralnie.
-Powiedziałem im, że jestem twoim chłopakiem i twoi rodzice są w innym państwie.-Mówił uważnie przyglądając się drodze, a ja otworzyłam szeroko usta, a później zaczęłam się śmiać.
-Ale tępaki.-Odparłam opierając swoją głowę o szybę. Za oknem padał śnieg z deszczem. Jak ja nienawidzę zimy! Miałam jeszcze coś powiedzieć, ale jednak zrezygnowałam. Panująca cisza nieźle mnie wkurzała, dlatego chciałam, aby jak najszybciej zaczął jakiś temat. Niemal modliłam się o to. Gdy nic się nie odzywał postanowiłam sama powiedzieć pierwsza.-Długo jeszcze?-gardziłam się w myślach, ale to była jedyna wymówka na rozmowę.
 -Nie skarbię. Jakieś dwie godziny.-Odpowiedział, a ja jęknęłam niezadowolona.
-Nie ma jakiś skrótów?-zapytałam wzdychając.
-Niestety misiek nie ma.-Również westchnął.-Śpiąca jesteś?-pokiwałam twierdząco głową. Skręcił w Ścieszkę prowadzącą w sam środek lasu.
-Zayn?-skołowana nie wiedziałam co robi.
 -Spokojnie zaufaj mi.-Jeszcze raz skręcił, a przed moimi oczami zauważyłam wielki drewniany domek. Podobny do mojego, ale ten miał inny kolor i konstrukcję.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytałam jeszcze bardziej zdezorientowana, ale jednak pewniejsza niż wcześniej.
-To mój stary domek. Mieszkałem tutaj od razu po tym jak urwał się mój kontakt z rodzicami.-Wzruszył ramionami.
-Nie rozumiem czemu mówisz o tym jak o niczym. To twoi rodzice.
-Alice, zrozum w końcu. Oni nic dla mnie nie znaczą. Dla mnie ważna jesteś ty i nie mam zamiaru kolejny raz cię stracić.-Powiedział równie delikatnie tak jakby to w jaki sposób mówi miałoby mnie zniszczyć.
-Ja nigdy tego nie zrozumie. Jak w ogóle można uważać swoich rodziców za nikogo takiego?- Spojrzałam prosto w jego oczy i widziałam w nich ból i złość, które wzajemnie walczą ze sobą.
-Bo ty uważasz swoich rodziców za idealnych, a wcale tak nie jest.-Teraz wiedziałam, że się wkurzył, ale jednak coś we mnie nie chciało skończyć tego tematu.
-No to może w końcu powiesz o co do cholery chodzi!-Oburzyłam sie tak samo jak on.
-Co? Tchórzysz jak widać. Wiesz czemu? Bo ty udajesz, że coś wiesz! To całe mówienie na okrągło zaczyna wkurzać!-Krzyczałam  bardziej wkurzona, a w moich płucach poczułam ból co zignorowałam.
-Nie tchórzę tylko nie potrafię cię zranić do cholery! -Też krzyknął, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wyszedł z auta trzaskając drzwiami i pokierował się w stronę domu. Również wyszłam, ale nie ruszyłam się z miejsca. Nie miałam zamiaru tak po prostu odpuścić. Nie teraz. Chłopak nie zareagował, więc i ja nie chciałam się ruszyć. -Idziesz?!
-Nie!-Zaczęłam kierować w stronę szumów drzew. Widziałam jak niedaleko jest jakieś jezioro, więc miałam ochotę tam posiedzieć.
-Co ty odpierdalasz?!-ponownie usłyszałam krzyk Mulata, który od razu zignorowałam. -Nie wkurwiaj mnie bardziej!-On jest wkurzony? No nie!
-Dobranoc! -Wrzasnęłam odchodząc dalej. Wiedziałam, że w lesie nie powinno się krzyczeć, ale miałam w tej chwili taki mały kryzys. Odeszłam jeszcze kawałek, tak, że nie widziałam już chłopaka. Usiadłam na wielkim kamieniu oglądając wielkie jezioro.
-Ty chyba pojebana jesteś, że będziesz siedzieć sama w LESIE.-Stawił nacisk na ostatnie słowo. Zmarszczyłam brwi.
-Widzę, że ci przeszło.-Jęknęłam gdy zawiał zimny wiatr w stronę mojej twarzy. Mulat się zaśmiał.
Ale po chwili patrzył się na mnie poważnym wzrokiem. Tak, że aż przeszły mnie ciarki.
-Przepraszam.-Powiedział już normalnie. A ja w jednej chwili poczułam się winna, bo to ja go sprowokowałam.
-Nie to ja przepraszam.-Już nie patrzyłam na jego idealną twarz, tylko na cichą wodę.
-Nie masz za co. Ja.. Po prostu dziwnie się czuje bo nie potrafię się kontrolować nawet przy tobie.-Kątem oka zauważyłam, że tak samo jak ja patrzy się przed siebie w ciemne niebo i gładką wodę.
-Potrafisz. Tylko, że ja cię sprowokowałam to tego. Przecież musisz w końcu przyznać sam przed sobą, że jesteś kimś innym, niż złym chłopcem. -Ponownie spojrzałam w jego ciemno brązowe oczy, które w świetle jasnego księżyca lśniły. -A ja postaram się ci pomóc.-Lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam się do chłopaka wtulając się tak, jakby jutro miał być koniec świata.
-Wystarczy, że jesteś obok, a mam ochotę skakać z radości.- Zaśmiałam się na ten komentarz.
-Em, Zayn.-Zawahałam się.
-Tak skarbie?-powiedział słodko, a ja aż pożałowałam tego, że chciałam się go o to zapytać, ale jednak słowa same wypadły z moich ust.
-Dlaczego ty tak słodzisz?-zaczęłam się śmiać razem z chłopakiem.
-Bo jesteś dla mnie wyjątkowa i chce ci to okazać-Dalej się śmiał.-Nigdy w życiu nie słodziłem dziewczyną, więc jesteś pierwsza i jedyna.-Dodał.
-A tak serio?-nadal nie potrafiłam przestać się śmiać z własnej głupoty.
-Tak naprawdę to jesteś dla mnie jedyna i czuje, że muszę..-Zawahał się.-Czuję, że muszę wymyślić jakąś sensowniejszą wymówkę bo robię z siebie idiotę.-Kolejny raz parsknęłam głośnym śmiechem.
-Po prostu powiedz prawdę, a nie zrobisz z siebie idioty.-Uśmiechnęłam się cwaniaczko ruszając zabawnie brwiami.
-Mówię ją.-Odparł.-A teraz chodź do domu bo zamarzniesz mi, albo wiatr mi cię porwie. -Oburzyłam się i walnęłam go z pięści w ramię. Zeszłam z wielkiego kamienia, a raczej miałam ochotę zejść. Potknęłam się i prawię zleciałam z niego, ale Zayn zdążył mnie złapać. Zaczął mnie nieść na ramionach w stronę domu, a ja nawet nie miałam zamiaru protestować

Chapter 8 'Szpital'

      Wielka fala bólu przeszyła każdy milimetr mojego ciała, abym po chwili wygięła się w ług ponownie opadając na coś zimnego. Nerwowo próbowałam ruszyć czymkolwiek, ale niestety nie powiodły się moje starania. Chciałam otworzyć chociaż oczy, lecz nie potrafiłam nawet tego. To tak jakby ciało umarło, a pozostał tylko zdenerwowany i skołowany rozum, który nie wie co ma zrobić. Kolejny niekomfortowy ból przeszywający mnie od środka. Dookoła powoli zaczęłam słyszeć hałas. Następny napad bólu w okolicach klatki piersiowej. Miałam ochotę pisnąć, lub chociaż krzyknąć. Nie potrafiłam. Po chwili w końcu udało mi się usłyszeć i zrozumieć krzyk oznaczający ''Jeszcze raz" i tym razem ból był większy, a ja miałam wrażenie, że wszystkie moje narządy wewnętrzne zaraz eksplodują pod nadmiarem tego uczucia. Jakaś maszyna obok mnie z wkurzającego pisku zaczęła równomiernie pikać, a hałas zaczął ucichać.
   Zimny obiekt na mojej twarzy wybudził mnie ze snu. Przerażający paraliż w klatce piersiowej nasilił się, gdy samodzielnie wzięłam większy wdech. Otworzyłam swoje oczy mrugając parę razy, aby przyzwyczaić je do panującej tutaj jasności. Przymknęłam powieki, aby po chwili je otworzyć. Pierwsze ci ujrzałam to uderzająca ostrą biel. Dopiero po paru sekundach skapnęłam się, że przestrzeń, na którą się patrze to wielki szarawy sufit, a ten chłodny obiekt do dłoń Mulata.
-Dzięki Bogu, że nic ci nie jest.-Usłyszałam delikatną barwę głosu. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale chłopak mnie uprzedził.-Nie, nie mów nic. Chciałbym cię przeprosić bo nie powinienem wtedy tam być i gdyby nie ja.-Zawahał się na chwilę.-Gdyby nie ja na pewno byś nie stała oko w oko ze śmiercią.-Jego głos się łamał, ale nie miałam siły, aby coś powiedzieć. Złapałam lekko jego dłoń i odeszłam w krainę Morfeusza. 

  ~*~
Powoli otworzyłam swoje powieki, aby ponownie przywitać się z denerwującym światłem. Chłopak siedział w tym samym miejscu co wcześniej tylko miał położoną głowę na łóżku i najwidoczniej słodko spał. Nadal nie wiadomo czemu trzymałam jego dłoń, ale też nie miałam zamiaru jej puszczać. Dziwnie się czułam, lecz jednak w pewnym sensie dobrze mi było. Z jednej strony w małym sensie lubiłam Zayn'a, a z innej go nienawidziłam, ależ to skomplikowane! Sama nie wiem co czuć. To jest takie... Inne. No bo w końcu ile osób ma takie życie, jak ja? Na pewno nie wiele, a może w ogóle. Głównie zastanawiało mnie to czego nie wiem. Może to i dobrze, albo i nie. Nie wiem. Chociaż szczerze boje się tego co mogę od niego usłyszeć.
-Jak się czujesz?-usłyszałam zaspany głos Mulata. Automatycznie spojrzałam się w jego stronę i zauważyłam ślady po pościeli na jego prawym policzku i zaspane, oraz czerwone oczy. 
-Ym, dobrze, a ty?-zapytałam.
-Świetnie.-Lekko się uśmiechnął i poprawił na (na pewno nie wygodnym) krześle. -Jesteś głodna ? Przynieść ci coś? -zadawał pytania, a ja tylko zwinnie zaprzeczałam.
-Zayn?-starałam się, aby mój głos nie przypominał w żadnym wypadu obitego szczeniaka. Patrzył się na mnie pytająco.  Westchnęłam.
-O co chodzi z moimi dziadkami?-w końcu udało mi się wydobyć z siebie jakieś bezsensowne pytanie. 
-Ah. Wiedziałem, że się o to zapytasz. Opowiem ci na spokojnie, jak już wyjdziesz ze szpitala. Nie chce ryzykować bo nie powinnaś się denerwować.-Pokiwałam twierdząco głową.-Prawdopodobnie jutro, ale możesz jeszcze z dwa dni poleżeć. -Uprzedził moje pytanie, a ja ponownie uczyniłam ten sam gest co przed chwilą. 
-Opowiedz mi coś o sobie.-Spojrzał na mnie, ale jednak zaczął mówić.
-Więc jak już zdążyłaś się dowiedzieć to jestem Zayn. Zayn Malik. Hm. Właściwie to nie mam nikogo z rodziny. Rodzeństwa nie miałem, a rodzice się mnie wyparli, gdy dowiedzieli się, że cię szukam. Uczyłem się i pracowałem na siebie, aż nie postanowiłem cię odnaleźć.Tak naprawdę nie za bardzo jest co o mnie opowiadać. A i mam 20 lat. -Odparł, a ja, aż z wrażenia otworzyłam usta. Automatycznie się zaśmiał. -Moje życie jest nieważne liczysz się tylko ty. -Jego uśmiech się powiększył tak, że można porównać go z wielkim żółtym bananem. 
-Nie rozumiem.-Odparłam.
-Nie ważne.-Zaśmiał się ponownie, a ja już nie wytrzymałam i zaczęłam razem z nim się śmiać. 

Obserwatorzy