Music

03 lutego, 2015

Chapter 3 ''Nowa Tajemnica''

  Zdziwiłam się tym, że pierwsze co ujrzałam to lekko błękitne ściany, jednak po chwili przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Po jakimś czasie zaczęłam lekko się podnosić uważając na nadal bolący nacisk w kostce. Usłyszałam skrzypienie schodów i niegłośny dźwięk pukania do drzwi, a następnie ujrzałam przyjaciela u mego boku z tacą pełną pachnących naleśników, sokiem pomarańczowym i miseczką czerwonych truskawek w czekoladzie.
-Proszę, musisz odzyskać siły.-Powiedział kładąc mi na kolana śniadanie. Lekko się uśmiechnęłam i zaczęłam konsumować posiłek zaczynając od soczystych truskawek. 
-Dziękuje. Jesteś na prawdę kochany.-Lekko pocałowałam go w prawy polik. 
-Bo jeszcze się zarumienię.-Zaśmiał się udając, że się rumieni podkradając mi jednocześnie jedną z truskawek.- Umówiłem cię na kontrolną wizytę u lekarza przed spotkaniem z dyrektorem. -Dodał, a ja spojrzałam na niego przerażona. 
-Mnie? Po co ? Przecież nic mi nie jest.-Wzięłam łyk napoju.
-Alice..Nie darowałbym sobie jeżeli coś by ci się stało. Martwię się o ciebie.-Przemówił, po czym podniósł się ze swojego miejsca i pokierował się w stronę drzwi, skąd niedawno przyszedł.
-Shan, to słodkie i miłe z twojej strony ale nie musisz się martwić, przecież nic mi nie jest i nie będzie. To tylko kostka, chwile poboli a później przestanie.- Zapewniałam go, ale jednak czułam, że on mi nie podaruje. Uśmiechnęłam się do niego nadgryzając kawałek truskawki, po czym odłożyłam ją i podniosłam się zaciskając lekko dłonie w pięść gdyż ból był niewiarygodnie silny.-Widzisz nic mi nie jest, a teraz jakbyś mógł. Chce się naszykować. -Dodałam po czym pokazałam na drzwi, a on tylko przewrócił swoimi błękitnymi oczami i wyszedł.
   Niepewnie skierowałam się w stronę szafy z zamiarem naszykowania ubrania na dzisiaj. Wzięłam do ręki zwykłe czarne jeansy, biały top i wełniany, beżowy sweterek, który kiedyś tutaj zostawiłam przez przypadek. Gdy już miałam naszykowane wszystkie swoje rzeczy zaczęłam kierować się w stronę łazienki, aby wziąć prysznic i szykować się na niemiłe spotkanie z dyrektorem naszej szkoły. Osobiście uważam, że przychodzenie w weekend na mury szkoły i ten strach przed egzaminami jest już wystarczającą karą, ależ jednak nasza szkoła ma za wysoki poziom i nawet najmniejszy wybryk jest u nas karany. Dlatego też chce jak najszybciej skończyć technikum i albo dalej kontynuować naukę na studiach, albo pójść już do jakieś pracy. Szczerze nikt nie zdaje sobie sprawy jak mnie to wszystko męczy. To tej pory w głowie przelatują mi słowa, które Zayn powiedział mi wczoraj po tym niefortunnym wydarzeniu u Dyrektora. Nie potrafię sobie wyobrazić, a nawet pomyśleć o tym, że mój ojciec mnie okłamuje. Czemu niby miałby to robić? Nie wierze Zayn'owi, ale jednak jakaś część mnie nie podziela tego samego zdania. To tak jakby mózg wiedział jaka jest prawda, a jednak mówił co innego.

 ***

-Mówiłam, że nic mi nie jest! Wiedziałam, że mam racje.-Powiedziałam dumnie prowokując chłopaka, w tym samym czasie wychodząc z gabinetu doktora. 
-Ale nie zapominaj, że masz skręconą kostkę. -Jak w zegarku wywróciłam oczami na jego ''do kryzkę''. Zaśmiałam się lekko następnie dałam mu kuksa w prawy łokieć i spojrzałam się na niego marszcząc brwi, na wyraz jaki krył się na jego twarzy. Wyglądało to tak jakby coś kombinował.-Masz skręconą kostkę.-Powtórzył dziwnym niedookreślenia głosem, a przez moje, jak dotąd rozluźnione ciało przeszedł chłodny dreszcz. Nie wiedziałam o czym w tej chwili myśli, a znam go przez całe życie i podejrzewam, że to co prawdopodobnie zaraz powie nie będzie mi się podobało.  Rozszerzyłam swoje oczy kiedy powielał się jego prowokujący uśmieszek i już miałam coś powiedzieć kiedy zbił mnie z tropu jeszcze bardziej i szybko staną naprzeciw mnie tak, że dzieliły nas tylko milimetry.- Mam plan. - Oświadczył, a ja nawet nie zdążyłam otworzyć ust, aby podzielić się swoim zdaniem na ten temat- W samochodzie opowiem ci, a teraz chodź.-Pociągnął mnie w swoją stronę. Jęknęłam z bólu, a zanim się spostrzegłam byłam już na rękach przyjaciela prowadzącego w stronę parkingu, na którym obecnie stał jego pojazd.
-Ja już nie wiem o co ci chodzi! -krzyknęłam rozbawiona całą tą sytuacją i wiedziałam, że na jego twarz skradł się półuśmiech.
  Nie wiem kiedy poczułam zimny materiał, z którego zostały zrobione skórzane fotele samochodu i zatrzaskujące się koło mnie drzwi. Na samo wspomnienie z wczorajszego wieczoru robiło mi się niedobrze i miałam ochotę zniknąć z powierzchni ziemi, chociaż na parę tysięcy lat i wrócić jak już świat całkowicie zapomni o moim istnieniu.
-''Tak i tak po paru tygodniach by zapomnieli'' Przemknęło mi przez głowę, na co zatrzepotałam swoimi rzezami oszołomiona tym, co przed chwilą usłyszałam w swoim umyśle. Dopiero po paru chwilach otrząsnęłam się gdy poczułam jak pojazd zaczął zmieniać swoje miejsce. Zwróciłam wzrok w stronę przyjaciela, który jak zwykle był skupiony na drodze.
-To jaki masz ten pomysł? hmm? -udało mi się przerwać ciszę, która zaczęła ciążyć w powietrzu przez co czułam się dziwnie i nie wiedziałam co się dzieje.
-Masz skręconą kostkę-Powtórzył, a ja już powoli stawałam się zirytowana jego obecnością.
-Możesz przejść do rzeczy? -podniosłam trochę ton wkurzona tym, że ciągle powtarza to samo. To tak,jakby chciał specjalnie mnie rozzłościć jak to czasami robi, aby tylko zrobić jakąś niespodziankę. Teraz nie miałam ochoty się z nim droczyć. W szczególności, że za parę minut dojedziemy do piekła.
  Jak na zawołanie przez moje ciało przeszła fala niekontrolowanych dreszczy, a przed oczami pojawił się obraz dyrektora, który patrzył się w moją stronę ze  złością wymalowaną na twarzy i rozczarowaniem w oczach. Czułam, że najchętniej chciałby mnie zabić.
-''Ale dlaczego? Chciałam zrobić tylko jeden niewinny żart, który i tak nie wypalił, więc o co tyle zachodu?!''-Mój umysł zaczął oddalać się, aby moja podświadomość ogarnęła mój tok myślenia. Próbowałam się jakoś rozluźnić, ale nie udało mi się tego w tej chwili zrobić.
-''Jeszcze tego brakowało''-Odpowiedziałam sobie przy czym fucknęłam cicho. Chwilę później poczułam opiekuńczą dłoń Shan'a na moim ramieniu.
-Alice? Dobrze się czujesz? Słuchałaś mnie w ogóle?-dopytywał się, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że odpłynęłam do innego świata i niepotrzebnie się tak wkurzałam.
-''Co się ze mną dzieje? ''-Zapytałam siebie po cichu i skupiłam uwagę na przyjacielu. Posłałam mu przepraszające spojrzenie, a on tylko przewrócił oczami i zjechał na pobocze.

***

-Wiesz już co masz mówić? -usłyszałam ponownie pytanie kiedy przekraczaliśmy wielkie mury naszej szkoły. Jeszcze raz przetworzyłam w głowie plan, który przez całą drogę wspominał mi Shan. Kiwnęłam niepewnie głową. Nie jestem pewna, czy to zadziała, ale teraz nie miałam innego wyjścia. Może uda mi się wymigać od kary, albo chociaż ją złagodzić. Na szczęście Shan będzie przy mnie i pomoże mi w realizacji swojego pomysłu.- Gotowa? -zapytał niski, ochrypły głos przyjaciela,  na co po raz kolejny przytaknęłam usiłując uspokoić zszargane nerwy. Szliśmy w stronę już dobrze znaną i kiedy chciałam się wycofać zauważyliśmy coś podejrzanego.
-Ej, Shan widzisz to?-zapytałam przyglądając się całującej parze przed stołówką. Szybko popchnęłam przyjaciela tak żeby nie mogli nas widzieć. -Cii.-Szepnęłam i próbowałam podsłuchać o czym gadają.

(Ich rozmowy będą przechwytywane w cudzysłowie. Uważam, że tak będzie po prostu lepiej)

''Nie rozumiem, jak ona mogła chcieć ci zrobić krzywdę.'' Usłyszeliśmy poddenerwowany, ale też podejrzliwy głos mężczyzny, gdy tylko się od siebie oderwali. ''Może na serio nie chciała, przecież takie rzeczy się zdarzają.'' Stwierdziła kobieta, po czym złapała swojego towarzysza za lewą dłoń i splotła je ze sobą. ''A jak coś by ci się stało? Skarbie nie pozwolę żeby jakaś niedowartościowana gówniara coś ci zrobiła'' Mężczyzna ponownie wziął głos, a ja zszokowana jego słowami momentalnie spojrzałam się na Shan'a rozszerzając powieki, co on zresztą odwzajemnił. Widziałam, że jego szczęka w jednej chwili ukształtowała się w prostą kreskę, a jego oczy w stały się chłodne i pełne złości. ''Oj na pewno nie chciała.'' Po chwili ciszy odezwała się ponownie kobieta. ''A co jeżeli chciała i teraz gra niewinną by tylko ominęła ją kara? A co jeżeli planuje już następne tego typu żarty? To za porządna szkoła by uczyły się tutaj jakieś smarkule. Jeszcze chwile, a tutaj zrobi jakiś burdel i co wtedy będę miał za opinie?! ''Podniósł lekko głos.''Nie mów tak! Nie ocenia się ludzi po jednym wybryku!'' Kobieta widoczne chciała mnie obronić. Poczułam jak ręka przyjaciela zaciska się w pięść, na co jak szybko się na niego spojrzałam. ''Uspokój się'' Szepnęłam w jego stronę. ''Nie pozwolę by jakiś burak ciebie wyzywał'' Powiedział półgłosem i chciał wyjść z kryjówki, ale szybko złapałam go za rękę i przyciągnęłam w stronę ściany.'' Uspokój się. Jest zdenerwowany i dlatego tak mówi'' Odszepnęłam i nie puszczając jego dłoni wychyliłam się, gdyż szafki uniemożliwiły mi widok. ''Ona jest taka sama jak jej ojciec. Skąd mam mieć pewność, że jest dobra?'' Zapytał łagodniejszym tonem, a ja mocniej złapałam dłoń Shana. ''A jej matka wcale nie lepsza'' Rozszerzyłam oczy. O co do jasnej cholery im chodzi?! ''O co ci teraz chodzi?'' Zapytała kobieta tak jakby wiedziała, że tutaj jestem co nie jest możliwe. ''Mówiłem ci już o nich'' Zniecierpliwił się. ''To są jej rodzice ?!'' Krzyknęła zaskoczona tą informacją, a on tylko kiwną głową. ''O mój boże'' Kobieta zakryła usta jakby dowiedziała się właśnie, że jest ciężko chora i zostało jej kilka miesięcy życia. Skołowana rzuciłam pytające spojrzenie na towarzysza. Wydał się równie zszokowany całą tą sytuacją. ''Chodź już.Zaraz powinna przyjść.'' Odezwał się mężczyzna  i zaczęli się kierować w stronę gabinetu trzymając się oboje za ręce.
 Zszokowana wyszłam z ukrycia i spojrzałam się na przyjaciela.
-O co do jasnej cholery im wszystkim chodzi? Wczoraj Zayn dzisiaj dyrektor z nauczycielką, Wiesz coś może o tym? -podniosłam lekko ton głosy puszczając w tym czasie jego dłoń.
-Skąd mam to wiedzieć? Przecież jestem twoim przyjacielem, a nie ich. Widać było, że tak samo jak ja był zdziwiony całą tą sytuacją.
-Przepraszam. Jestem zmęczona całym tym zamieszaniem. Wszystko tak szybko się dzieje, a ja nie nadążam za faktami.-Powiedziałam spuszczając wzrok, lecz po chwili poczułam wielkie dłonie na moim podbródku, a po chwili miękkie usta na dotykających lekko moich . Byłam tak oszołomiona, że nie mogłam się ruszyć. Nawet lekko drgnąć.
-Em.Przepraszam. Chodźmy już.-Powiedział widocznie speszony i zaczął się kierować w tą samą stronę co przed chwilą dyrektor z nauczycielką. Potrząsnęłam niedowierzająco głową i ruszyłam w jego stronę.
-Co się dzieje?-zapytałam siebie niesłyszalnie mając nadzieje, że szybko wszystko się wyjaśni bo mam już dość tego wszystkiego.

***
-Proszę.-Usłyszałam gniewny głos dyrektora na co miałam ochotę jak najszybciej uciec i już nie wracać, ale kiedy tylko się odwróciłam i miałam zacząć biec potknęłam się o swoje kule, i runęłam z hukiem na ziemie. Gdy tylko poczułam zimną powłokę jęknęłam z bólu oraz niezadowolenia.
-O boże Alice! Nic ci nie jest?-odniosłam wrażenie, że cały świat w jednej chwili się zatrzymał, a niewyobrażalny ból w jednej chwili nasilił się. Skuliłam się pod ciśnieniem ucisku wyczekując, aż w końcu ukończą się moje męki. -Alice! Spójrz na mnie!-usłyszałam opiekuńczy, ale też spanikowany głos przyjaciela, lecz  nie mogłam nic odpowiedzieć. Siedziałam, a raczej leżałam tak oszołomiona i sparaliżowana. Wiedziałam co się koło mnie dzieje, słyszałam wszystko, ale jednak nie mogłam się ruszyć, ani nic powiedzieć. Pochwyciłam ciche uchylanie drzwi i przygrubą posturę dyrektora.
-O boże co jej się stało?!-piskliwy, wysoki głos nauczycielki obił mi się o uszy i wirował wypalając mi dziurę w czaszce. Nadal nie mogłam nic zrobić. Jedyne co to tylko skulić się jeszcze bardziej czekając jak mi przejdzie.
''Co mi właściwie się dzieje ?!'' Próbowałam przekrzyczeć kołyszące się w głowie słowa nauczycieli. Złapałam się lekko za głowę próbując wyrzucić te wszystkie otaczające mnie krzyki.
 Leżałam tak chwile, a zanim się spostrzegłam ból zniknął pozwalając mi normalnie funkcjonować.
-Em..Dzień dobry? -słowa same zaczęły płynąć z moich ust, a na policzki skradły się nieproszeni goście.
-Alice! Nic ci nie jest!-usłyszałam głos nauczycielki, który wyraźnie dał do zrozumienia, iż ulżyło jej, że nic mi nie jest. Inaczej sądziłam, ale wolałam sobie odpuścić, gdyż nie chce mieć większych kłopotów. Poczułam opiekuńcze ramiona Shan'a i po chwili stałam już na nogach. Nie puszczając jego opięć. Trochę niezręcznie się czułam przypominając sobie to co niedawno się stało przed stołówką.
-Nie, nic mi nie jest.-Zapobiegłam uciążliwym pytaniom i wymusiłam lekki uśmiech. Byłam cała osłabiona. W ogóle nie wiedziałam co się ze mną dzieje, również na to nie miałam siły odpowiedzi. Dziwnie się czułam, tak jakby ktoś właśnie mnie obserwował. Rozejrzałam się i osłupiałam. Zayn stał opierając się o szafki przyglądając się całej tej sytuacji.

Obserwatorzy