Music

24 kwietnia, 2015

chapter 9 ''A tak serio?''

Tak jak mówił Zayn wyszłam po paru dniach. Poznałam go troszeczkę lepiej i uważam, że nawet fajny jest bez tych wybuchów złości. Teraz aktualnie jedziemy do mojego domu w jego aucie, gdyż moje jest w naprawię.
-Ej, a w ogóle jak ja tam leżałam? Przecież jestem nieletnia i nie mogę bez powiadomienia rodziców siedzieć sama w szpitalu.-Zapytałam pytanie, które od dawna krążyło w mojej głowie. Widziałam jak dziwnie się na mnie patrzył, a później fuknął pod nosem teatralnie.
-Powiedziałem im, że jestem twoim chłopakiem i twoi rodzice są w innym państwie.-Mówił uważnie przyglądając się drodze, a ja otworzyłam szeroko usta, a później zaczęłam się śmiać.
-Ale tępaki.-Odparłam opierając swoją głowę o szybę. Za oknem padał śnieg z deszczem. Jak ja nienawidzę zimy! Miałam jeszcze coś powiedzieć, ale jednak zrezygnowałam. Panująca cisza nieźle mnie wkurzała, dlatego chciałam, aby jak najszybciej zaczął jakiś temat. Niemal modliłam się o to. Gdy nic się nie odzywał postanowiłam sama powiedzieć pierwsza.-Długo jeszcze?-gardziłam się w myślach, ale to była jedyna wymówka na rozmowę.
 -Nie skarbię. Jakieś dwie godziny.-Odpowiedział, a ja jęknęłam niezadowolona.
-Nie ma jakiś skrótów?-zapytałam wzdychając.
-Niestety misiek nie ma.-Również westchnął.-Śpiąca jesteś?-pokiwałam twierdząco głową. Skręcił w Ścieszkę prowadzącą w sam środek lasu.
-Zayn?-skołowana nie wiedziałam co robi.
 -Spokojnie zaufaj mi.-Jeszcze raz skręcił, a przed moimi oczami zauważyłam wielki drewniany domek. Podobny do mojego, ale ten miał inny kolor i konstrukcję.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytałam jeszcze bardziej zdezorientowana, ale jednak pewniejsza niż wcześniej.
-To mój stary domek. Mieszkałem tutaj od razu po tym jak urwał się mój kontakt z rodzicami.-Wzruszył ramionami.
-Nie rozumiem czemu mówisz o tym jak o niczym. To twoi rodzice.
-Alice, zrozum w końcu. Oni nic dla mnie nie znaczą. Dla mnie ważna jesteś ty i nie mam zamiaru kolejny raz cię stracić.-Powiedział równie delikatnie tak jakby to w jaki sposób mówi miałoby mnie zniszczyć.
-Ja nigdy tego nie zrozumie. Jak w ogóle można uważać swoich rodziców za nikogo takiego?- Spojrzałam prosto w jego oczy i widziałam w nich ból i złość, które wzajemnie walczą ze sobą.
-Bo ty uważasz swoich rodziców za idealnych, a wcale tak nie jest.-Teraz wiedziałam, że się wkurzył, ale jednak coś we mnie nie chciało skończyć tego tematu.
-No to może w końcu powiesz o co do cholery chodzi!-Oburzyłam sie tak samo jak on.
-Co? Tchórzysz jak widać. Wiesz czemu? Bo ty udajesz, że coś wiesz! To całe mówienie na okrągło zaczyna wkurzać!-Krzyczałam  bardziej wkurzona, a w moich płucach poczułam ból co zignorowałam.
-Nie tchórzę tylko nie potrafię cię zranić do cholery! -Też krzyknął, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wyszedł z auta trzaskając drzwiami i pokierował się w stronę domu. Również wyszłam, ale nie ruszyłam się z miejsca. Nie miałam zamiaru tak po prostu odpuścić. Nie teraz. Chłopak nie zareagował, więc i ja nie chciałam się ruszyć. -Idziesz?!
-Nie!-Zaczęłam kierować w stronę szumów drzew. Widziałam jak niedaleko jest jakieś jezioro, więc miałam ochotę tam posiedzieć.
-Co ty odpierdalasz?!-ponownie usłyszałam krzyk Mulata, który od razu zignorowałam. -Nie wkurwiaj mnie bardziej!-On jest wkurzony? No nie!
-Dobranoc! -Wrzasnęłam odchodząc dalej. Wiedziałam, że w lesie nie powinno się krzyczeć, ale miałam w tej chwili taki mały kryzys. Odeszłam jeszcze kawałek, tak, że nie widziałam już chłopaka. Usiadłam na wielkim kamieniu oglądając wielkie jezioro.
-Ty chyba pojebana jesteś, że będziesz siedzieć sama w LESIE.-Stawił nacisk na ostatnie słowo. Zmarszczyłam brwi.
-Widzę, że ci przeszło.-Jęknęłam gdy zawiał zimny wiatr w stronę mojej twarzy. Mulat się zaśmiał.
Ale po chwili patrzył się na mnie poważnym wzrokiem. Tak, że aż przeszły mnie ciarki.
-Przepraszam.-Powiedział już normalnie. A ja w jednej chwili poczułam się winna, bo to ja go sprowokowałam.
-Nie to ja przepraszam.-Już nie patrzyłam na jego idealną twarz, tylko na cichą wodę.
-Nie masz za co. Ja.. Po prostu dziwnie się czuje bo nie potrafię się kontrolować nawet przy tobie.-Kątem oka zauważyłam, że tak samo jak ja patrzy się przed siebie w ciemne niebo i gładką wodę.
-Potrafisz. Tylko, że ja cię sprowokowałam to tego. Przecież musisz w końcu przyznać sam przed sobą, że jesteś kimś innym, niż złym chłopcem. -Ponownie spojrzałam w jego ciemno brązowe oczy, które w świetle jasnego księżyca lśniły. -A ja postaram się ci pomóc.-Lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam się do chłopaka wtulając się tak, jakby jutro miał być koniec świata.
-Wystarczy, że jesteś obok, a mam ochotę skakać z radości.- Zaśmiałam się na ten komentarz.
-Em, Zayn.-Zawahałam się.
-Tak skarbie?-powiedział słodko, a ja aż pożałowałam tego, że chciałam się go o to zapytać, ale jednak słowa same wypadły z moich ust.
-Dlaczego ty tak słodzisz?-zaczęłam się śmiać razem z chłopakiem.
-Bo jesteś dla mnie wyjątkowa i chce ci to okazać-Dalej się śmiał.-Nigdy w życiu nie słodziłem dziewczyną, więc jesteś pierwsza i jedyna.-Dodał.
-A tak serio?-nadal nie potrafiłam przestać się śmiać z własnej głupoty.
-Tak naprawdę to jesteś dla mnie jedyna i czuje, że muszę..-Zawahał się.-Czuję, że muszę wymyślić jakąś sensowniejszą wymówkę bo robię z siebie idiotę.-Kolejny raz parsknęłam głośnym śmiechem.
-Po prostu powiedz prawdę, a nie zrobisz z siebie idioty.-Uśmiechnęłam się cwaniaczko ruszając zabawnie brwiami.
-Mówię ją.-Odparł.-A teraz chodź do domu bo zamarzniesz mi, albo wiatr mi cię porwie. -Oburzyłam się i walnęłam go z pięści w ramię. Zeszłam z wielkiego kamienia, a raczej miałam ochotę zejść. Potknęłam się i prawię zleciałam z niego, ale Zayn zdążył mnie złapać. Zaczął mnie nieść na ramionach w stronę domu, a ja nawet nie miałam zamiaru protestować

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania i daje wielkiego kopniaka w tyłek! Dla was to tylko krótka chwilka i parę malutkich literek, a dla mnie wielka satysfakcja i motywacja.

Obserwatorzy