Music

01 czerwca, 2015

Chapter 11 ''ale wtedy byli dziećmi! ''

  -Nie za bardzo zrozumiałam.-Spojrzałam w jego brązowe tęczówki i dopiero teraz zorientowałam się jakie one były śliczne.
 -Alice!-krzyknęła moja podświadomość. Patrzył się przed siebie-w piękny krajobraz tego miejsca.
-Tutaj wszystko się zaczęło i dlatego ciebie tutaj zabrałem. Miałem nadzieje, że nie dojdzie do tego, ale niestety musisz poznać prawdę.-Odpowiedział i westchnął, spoglądając w moją stronę.
-To może w końcu ją powiedz.-Powiedziałam spoglądając na jego postać.
-Pamiętasz jak mówiłem ci, że wszyscy cię oszukują?-zapytał, potwierdziłam skinieniem głowy.- Twoi dziadkowie uważali ciebie za największe szczęście jakie można było dostać. Kiedyś wkurzyli się, że musieli i ciebie oszukiwać. Chcieli jak najszybciej powiedzieć ci wszystko, ale nie zdążyli.-Zatrzymał się nie wiedząc co dalej powiedzieć, ja jedynie patrzyłam się na niego w skupieniu.
-I nie zareagowali wcześniej? To niemożliwe, że i oni mnie oszukiwali. Nie wierze w to.-Zadawałam pytania, pomimo tego, że byłam spokojna, ciężko było mi myśleć racjonalnie.
-Chcieli.
-Dobra, mów dalej.
-Pomiędzy wszystkimi wybuchła wielka kłótnia. Twoi dziadkowie i moi rodzice próbowali jakoś uchronić cię przed złem, ale miałaś, a raczej masz upartą rodzinkę.-Zaśmiał się.
-Czyli, jak dobrze rozumiem to pokłócili się przeze mnie?
-Jednakże nie wiem dokładnie, jak to się stało. Zanim to się zaczęło, no, wszystko było w porządku.
-Tak z dnia, na dzień?
-Yhym.-Przytaknął.
-Ale przed czym chcieli mnie ochronić?
-A no tak.-Otrząsnął się.-Twoi rodzice kiedyś byli w jednym z najmocniejszych i najbardziej poszukiwanym gangiem, który chodził po ten planecie.
-C-co?-wydukałam.
-Tak jak powiedziałem byli poszukiwani, ale nie tylko przez policje. Szukali ich mieszkańcy wielu miast. Wiele rodzin zamordowanych dzieci, bądź bliskich ich osób. Inni z takich grup w jakich byli. Zaleźli wszystkim za skórę i to poważnie. Lecz oni nie chcieli przestawać, zaczęli jeszcze bardziej w to brnąć.
-M-moi rodzice byli przestępcami ?- wyjąkała nie mogąc uwierzyć w słowa Zayn'a. Przecież mama jest ciągle w stanie depresyjnym! nawet muchy nie tknie!
-Niestety tak.
-Ale jak to możliwe? -zadałam kolejne pytanie.
-Myślisz, że to wiem? Nie było mnie wtedy na świecie nawet. Zaczęli to około 40 lat temu.
-Ale wtedy byli dziećmi!-pisnęłam zagrywając usta dłonią.
-Owszem.
-I twoi rodzice nic nie zareagowali? A dziadkowie?
-Wszyscy byli w to wtajemniczeni. Twoi dziadkowie może nie tak bardzo, gdyż kiedyś zaangażowano ich na przewożenie różnej broni pomiędzy członkami zespołu. Moi rodzice jedynie pilnowali porządku w grupie.
-A-a moi?
-Działali w misiach. Na początku zaczęło się od zwykłych kradzieży, ale później przyspieszyło i dochodziło nawet do gwałtów, oraz mordowania.
-O cholera.
-Potwierdzam. Nie wiem za bardzo co się tam działo, wszystko opowiadali mi rodzice.
-Mów dalej.-Ledwie usłyszanym tonem wypowiedziałam słowa, próbując nie płakać.
-Kiedy ty się urodziłaś, bardziej zaczęli interesować się właśnie tobą, ale i tak nie zrezygnowali z tego. Dopiero później, około dziesięć lat po twoich narodzinach zorientowali się, że jesteś w niebezpieczeństwie. Dosłownie po tym jak.-Zatrzymał się nagle.
-Po tym jak?-spojrzałam w jego tęczówki, swoimi załzawionymi oczami.
-Jak zabili twoich dziadków.-Powiedział szybko, a ja wpadłam jak w trans. Nie wiedziałam co się dookoła mnie zaczęło dziać.
-C-co?-jąkałam się. Wstałam z mojego miejsca i targając moje włosy złapałam się za głowę. Obróciłam się w stronę wielkiego jeziora, a łzy zaczęły lecieć po mojej poczerwieniałej od zimna twarzy.
-Oni zabili twoich dziadków.-Powtórzył.
-Oni zginęli w wypadku.
-Upozorowali to wszystko.
-Dlaczego policja ich nie znalazła?-zadałam kolejne pytanie.
-Nikt tego nie wie. 
-Jak to nie wie!
-Uspokój się, Alice.-Przypomniał mi. Zapewnię teraz wyglądałam jak mały pulpet przypieczony na policzkach.
  Nie wiedziała dlaczego, ale miałam ochotę spotkać się z rodzicami i spytać dlaczego oni to robili. Po części mu wierze, pomimo, że to nie jest podobne to ich zachowania. Lecz nie chciałam w ogóle ich widzieć, to dla mnie za wiele.
-Opowiadaj dalej.-Westchnęłam.
-Kiedy zaczęło się robić niebezpiecznie, uciekliście i się ukrywaliście. Wtedy właśnie straciliśmy kontakt.-Trochę się zawahał.
-Ale nie rozumiem, dlaczego w ogóle ciebie nie pamiętam!-wkurzyłam się.
-Nie wiem, ale pewnie coś ci namieszali, nie wiem!
-To jest chore!-zbuntowałam się.
-Też tak uważam.
-Co robimy?-zapytałam próbując się uspokoić.
-Chyba będziesz musiała z nimi pogadać.
-Nie mam na to ochoty.
-Niestety, ale będziesz musiała. Nie możesz odwrócić się od nich.-Nalegał.
-Powiedział to ten, który właśnie to zrobić.-Wkurzyłam się lekko.
-Alice, ja to, ja, ty to, ty.
-Ty już się nie tłumacz sobą.
-Nie wkurzaj mnie, Alice.
-A co? Zgwałcisz mnie? A później zabijesz?-Troczyłam się z nim.
-Kuszące.-Odpowiedział. Pisnęłam zabawnie i zaczęłam biec dookoła drzew. Chłopak doganiał mnie, więc z przyzwyczajenia przyspieszyłam. Cały czas się śmiałam i próbowałam w jakikolwiek sposób się z nim droczyć. To wszystko wyglądało jak z jakiejś staroświeckiej komedii, która według mnie nie powinna być puszczana małym dzieciom, gdyż psuje ona psychikę ludzką doszczętnie.
-Oj, no nie każ mi biegać.-Zaśmiał się złowieszczo i prawie mnie dogonił, ale zwinnym ruchem ominęłam drzewo i przeskoczyłam  przez niewielkie ogrodzenie-nie wielkie dla mnie.
-Przynajmniej schudniesz.-Wytknęłam mu język.
-Ja? haha, śmieszna jesteś- widocznie bardziej go rozbawiłam. Ja nie byłam mu dłużna bo prawie zginałam się w pół ze śmiechu. Jednak lepiej to znoszę, a nie tak jak myślałam. Dziwne, ale przy nim nie potrafię się załamywać-przynajmniej teraz.
Nadal nie mogłam pojąć tego co powiedział mi Zayn. To wszystko wyglądało tak jakbym czytała jakąś paranormalną książkę. To na serio było dziwne... Dopiero minął połowa dnia, a ja na prawdę nie wiedziałam co mam zrobić. Najracjonalniejszą rzeczą jaką mogę zrobić to z nimi porozmawiać, ale nie chce być wtedy sama. Chyba będę musiała poprosić Zayn'a, aby ze mną poszedł.A może po prostu tak jak on odwrócę się od nich?
   Siedziałam w kącie swojego pokoju. Z racji tego, że już pogodziłam się z Zayn'em, ustaliśmy, że on tak jakby się do mnie wprowadzi. Miałam nadzieje, że nie odbije mi nic i nie wkurzę się na niego, a potem każe mu się wynieść.
-Dobra przesadzasz, Alice.-Powiedziałam w myślach po czym zapaliłam lampkę, którą miałam obok łóżka i zaczęłam czytać książkę-Blask.
~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania i daje wielkiego kopniaka w tyłek! Dla was to tylko krótka chwilka i parę malutkich literek, a dla mnie wielka satysfakcja i motywacja.

Obserwatorzy