Music

17 kwietnia, 2015

Rozdział 7 'Moja mała, Alice''

 Spojrzałam się na małe zwierzątko, które zszokowane patrzyło w moją stronę. Zayn doskonale wiedział, że to mój słaby punkt. Trzymał to jakby wiedział kiedy ma go użyć. Czułam to. Nie musiał tego robić. Dobrze wiedział co się stało i kiedy. Doskonale wiedział, że jak powie coś o nich od razu do niego przybiegnę. Chyba ma racje.
Do: Your_bad_angel_babyxx : Nie rozumiem o co ci chodzi. Najpierw daj jakiś dowód na to, że znałeś moich dziadków. Wtedy uwierzę, że masz coś wspólnego z moim życiem. Jak na razie nie mam zamiaru ci ufać.
 Po moich policzkach zaczęły lecieć słone łzy, jedna po drugiej. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź z jego strony. Była wręcz dynamiczna. Lecz to co napisał dogłębnie mnie zszokowało i przestraszyło.
Od: Your_bad_angel_babyxx: Pamiętasz tego chłopaka ze wspomnień? to ja. Nasi rodzice i dziadkowie przyjaźnili się od pokoleń, lecz to się zmieniło, gdy przyszłaś na świat. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi dopóki mi cię nie zabrali.
Do: Your_bad_angel_babyxx: Nie rozumiem.
Od: Your_bad_angel_babyxx: Tutaj nie ma co rozumieć, Alice. Nie chciałem na ciebie tak naskakiwać za każdym razem. Kocham cię i cały czas uważam ciebie jako moją malutką przyjaciółeczkę.
  Nie wytrzymałam już i wylogowałam się z Wattpad'a. Wstrzymałam powietrze powstrzymując łzy napływające do moich już zapuchniętych oczu. Co się ze mną dzieje? Powinnam odpowiedzieć na to pytanie, ale nie wiem nic. Czuje się taka...Pusta. Oszukiwana przez całe swoje życie. Mimo, że nie wiem co jest prawdą, a co nie.
-Alice! -Krzyknęłam zdenerwowana rzucając pierwszy lepszy przedmiot, który złapałam w ręku. Był to czarny kubek, który kiedyś dostałam od znienawidzonego wujka. Obrazował on dwie wpatrzone w siebie żyrafy na łące. On zawszę powtarzał, że to symbolizuje w  dziwną przyjaźń. Niecodzienną gdyż jeden jest wpatrzony w drugiego, kiedy tamten patrzy się za niego.

''Widzisz pierwszą i drugą. Lecz tylko jedna patrzy ufnie na swojego towarzysza. Wie kim jest i czuje coś do niego mimo, że spiera się w tym. Jest wpatrzona nie dlatego, że go kocha tylko dlatego, że od niego zależy jej życie.''

   Przez moją głowę przeleciało wspomnienie jak próbował mi to wytłumaczyć, ale nigdy mu to nie wychodziło. Miałam wtedy 6 lat! W ogóle nie wiedziałam co to znaczy miłość, a co dopiero ją zrozumieć. Nawet teraz gdy mam 17 lat jej nie rozumiem. Dla mnie nie istnieje miłość tylko zwykłe zauroczenia, które sobie wmawiamy.  Nic nieznaczące wypowiedziane słowa, które ranią. Można tak to powiedzieć. Nie szukam czegoś w co nie wierze, więc nie szukam też ukrytej miłości.
  Wstałam i odłożyłam laptopa na kanapę. Mam dość tego, że każdy może sobie mną ''pomiatać'' poszłam do łazienki, aby się trochę odświeżyć. Jeżeli nie dowiedziałam się nic sensownego od Zayn'a dowiem się od dalszej rodziny. Ktoś w końcu musi coś wiedzieć, prawda?
 ~*~
 Od paru minut stoję przed drzwiami i nikt mi nie otwiera. Postanowiłam jeszcze raz zadzwonić dzwonkiem. Może po prostu mnie nie słyszeli. Po krótkiej chwili usłyszałam jak drzwi ulegają i otwierają, a przed moimi oczami pojawiła się starsza kobieta, która od razu gdy mnie zobaczyła rzuciła się na mnie z uściskami co automatycznie oddałam.
-Alice! Moja droga Alice! Jak ja cię dawno nie widziałam!-Płakała mi w ramiona. Gdy odsunęłam się na chwilę od niej mogłam w pełni zobaczyć jak wyglądała. Starsza pani. Około 72 lat. Duże zielone oczy i lekko skrzywiony nos. Otaczające je zmarszczki postarzały ją, a długie siwe włosy zapierały dech w piersiach. Mimo tego wieku ona zawszę miała grube, gęste włosy. Wyglądała uroczo. Miała stary, przydłuży sweterek i luźnie spodnie. Widziałam, że jej się trochę przytyło przez te parę lat. 
-Babcia!-Jeszcze raz mocno ją przytuliłam. Pani Loren była najlepszą przyjaciółką mojej babci i od samego początku, gdy ją poznałam uważałam ją za babcie. Była moją drugą babcią. 
-Oj, Alice! Jak ty wyrosłaś. Wchodź!- Krzyknęła szczęśliwa przesuwając się w tył i robiąc mi miejsce. Pierwszy raz od paru lat weszłam do tego domu. Jak ja za nim tęskniłam. 
-Babcia ty znałaś moją rodzinę od bardzo, bardzo dawna, prawda? -zaczęłam niepewnie siadając na kanapie. 
-Oj skarbie. Skąd takie pytanie?-jej głos był niski, ale czuły. Zawszę mnie uspokajał.
-No bo...-Nie wiedziałam jak mam zacząć.-Parę dni temu poznałam takiego Zayn'a-Zawahałam się spoglądając na jej twarz. Miała zaskoczoną minę. 
-Zayn Malik?-kruchy głos się zaciął, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. W końcu przypomniało mi się, że nadal nie znam jego nazwiska. 
-Ym, ja nie wiem. Chyba tak.-Zawstydziłam się tym, że nie wiem nawet jak nazywa. On wie tyle o mnie, ale ja nie wiem nic. Jak ja mogłam być głupia i mu zaufać? 
-Ah i co ci powiedział?-widocznie zaciekawił ją ten temat. 
-No, że muszę się czegoś dowiedzieć o sobie, i że wszyscy mnie okłamywali.-Spuściłam głowę.-Wiesz może coś o tym, babciu? -złapała moją dłoń w swoją.
-Moja mała Alice. Czyli nadal nic nie wiesz?
-Czego? -zszokowała mnie tym pytaniem. Czyli to prawda co mówi Zayn. Co ja zrobiłam..
-Niestety nie mogę ci tego powiedzieć, gdyż obiecałam twojej babci, że to ci Zayn powie. Zaufaj mu.-Poczułam ukucie w sercu. Żałowałam, że tak go potraktowałam. 
-Tylko jest problem...
-Jaki ?-przerwała mi szybko.
-Tak jakby się z nim pokłóciłam.-Odparłam, a ona się skrzywiła. kolejny raz nie rozumiem...
-Co zrobiłaś?!-krzyknęła zszokowana, a ja tylko się zgięłam na pół. 
-Pokłóciłam się. No bo on jest taki zmienny. Ja pierdole, aż ma się go czasami dość.-Odpowiedziałam wkurzona jego zachowaniem.
-Alice, nie przeklinaj! On był kiedyś inny. Ty go tak zmieniłaś. Kiedy twoi rodzice cię zabrali...On się stoczył i gdyby nie twoja babcia szukałby cie do końca życia. -Siedziałam wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczami. 
-Jak to?-z trudem wydusiłam.
-Poczekaj. Zadzwonię do niego i powiem żeby przyszedł...
-Nie!-Przerwałam jej krzykiem, a ona, aż podskoczyła. Nie wiem czemu tak zareagowała. Coś we mnie krzyknęło. -Przepraszam. Może ja to załatwię? -dodałam ze sztucznym uśmiechem.
-Dobrze skarbie.-Przytuliła mnie ponownie, a ja tylko się wtuliłam w jej ciepłe ciało.
-Do zobaczenia, babciu.-Pożegnałam się z Loren i gdy już miałam wsiadać do swojego samochodu, zatrzymał mnie jej niski, kruchy głos.
-Alice, pamiętaj. Zaufaj Zayn'owi to dobry chłopak. Wpadnij do mnie niedługo!-krzyknęła i się zaśmiała.
-Dobrze przyjadę niedługo!-odkrzyknęłam. Pomachałam ręką na koniec i odpaliłam silnik. Była już dziewiętnasta, a ja coś czułam, że nie zdążę wejść do cioci. Miałam w planach odwiedzenie jeszcze trzech osób, ale waham się nad tym. Może powinnam posłuchać babci i pogodzić się z Zayn'em? 
-No tak Alice. Pogódź się z nim i znoś te jego babskie humorki.-Prychnęłam pod nosem. Zaczęłam się śmiać z własnej głupoty. 
  Może on wcale nie jest taki zły. Przecież nie zabił mnie. Dobra Alice to był zły przykład. No ale jak mam dać jakikolwiek przykład jak ja go w ogóle nie znam. -Dobra muszę się z nim pogodzić nie ma innej opcji.-Westchnęłam i patrzyłam się tępo w drogę.
- Wybaczam ci.-Usłyszałam niski głos tuż zza moimi plecami, a ja zaczęłam gwałtownie hamować. Pojazd ślizgał się i toczył się jeszcze przez parę sekund, a później stanął przed wielkim drzewem. Uderzając z hukiem o niego. Złapałam się za serce i próbowałam nerwowo złapać oddech. -Boże!.-Słyszałam, że tylne drzwi się otwierają i z trzaskiem otwierają się koło mnie. Nadal nerwowo łapałam powietrze, a przed oczami robiło mi się ciemno. Wszystko wokoło mnie było niewyraźne. Ostatnie co usłyszałam to krzyk Zayn'a ''Alice przepraszam nie umieraj!'' Zdziwiło mnie to, że się bał, ale nie miałam siły na nic. Poddałam się bez walki i popłynęłam spokojnie w czarną i przyjemną ciemność. 

1 komentarz:

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania i daje wielkiego kopniaka w tyłek! Dla was to tylko krótka chwilka i parę malutkich literek, a dla mnie wielka satysfakcja i motywacja.

Obserwatorzy