Music

21 marca, 2015

Chapter 5 ''Na zawszę będziesz moją księżniczką''

     Zmęczona opadłam na  czerwoną, skórzaną kanapę w salonie. Można by powiedzieć, że lśni w czystości i mimo, że dochodziła godzina druga nad ranem nie byłam za bardzo senna, a wręcz budziłam się do życia, dlatego też wstałam z aktualnego miejsca i podeszłam do drzwi, żeby popatrzeć na piękne złote gwiazdy na ciemnym niebie. Gdy już otworzyłam drewnianą powłokę dzielącą mnie od wykonania celu, który miałam w zamarzę, ujrzałam coś co zatrzymało na chwilę bicie mojego serca, żeby później przyspieszyć dwukrotnie jego prace.
-Hej skarbie. Jednak mnie posłuchałaś.-Mówiąc to uśmiechał się szeroko, a mi nogi w sekundę zrobiły się jak z waty. Stałam tam jak słup patrząc się na jego czekoladowe tęczówki jak zahipnotyzowana. Nie mogłam się ruszyć byłam zszokowana. Zaśmiał się, a później dodał. -Mam tak stać całą noc, czy wpuścisz mnie w końcu, księżniczko?
   Przesunęłam się kawałek do tyłu żeby ułatwić mu wejście nadal nie kontaktowałam, a w mojej głowie wszędzie latało jedno słowo. Księżniczko.
    Czy on właśnie nazwał mnie księżniczką? Nie to żeby robiło mi to jakąś różnice, ale czy to nie dziwne? Skarbie, księżniczko... Nie za dużo tych zdrobnień ? Kiedyś w ogóle się tym nie przejmowałam, ale teraz tak jakby to wszystko uderzyło do mnie, chociaż tak naprawdę nie wiem czemu tak się czuje. A już w szczególności takie małe, sugestywne uwagi Zayn'a powinnam bez żadnych problemów ignorować, ale teraz nie mogłam. Tak jakbym nie potrafiła. Absurd.
-Coś się stało, księżniczko?- albo ja za dużo myślę i mam jakieś fantazje, albo czułam troskę w jego głosie.
-Dobra koniec! Alice nie myśl o tym, a tym bardziej o NIM! -usłyszałam głos w mojej świadomości, którego chciałam się posłuchać, lecz trochę trudno było. W końcu nie każdy może panować nad swoimi myślami. W szczególnie kiedy rodzina ma problemy psychiczne. Jednak chyba jeszcze jedną rzecz odziedziczyłam.
-Alice.-Już był zaniepokojony. Co tutaj się dzieje. Nie mogę się ruszyć tak jakbym była przytłoczona toną myśli. Może mam jakiś stan depresyjny niewyjaśniony jeszcze na świecie?
Boże Alice weź się w końcu porusz!
   Miałam ochotę się popłakać, ale nawet tego nie mogłam zrobić. Stałam jak głupia patrząc się na Zayn'a. O co w tym wszystkim chodzi? Czemu się to wszystko dzieje?
-Wszystko jest dobrze.- W Końcu udało mi się coś wydusić. Nie brzmiało to zbyt przekonująco nie miało tak być. Nie miałam siły na nic. -Jak ty się tutaj znalazłeś? -ostatnio w ogóle nie myślę. Dlaczego? Przecież nie mam żadnych problemów. Może to wszystko się dzieje przez Zayn'a, przecież wcześniej nic mi się nie działo tylko, gdy on zawitał w moim życiu.
-Ty nadal nic nie wiesz?-usłyszałam zmieszany głos. Czekaj co?
-Nie. Nie rozumiem niczego. Już nie rozumiem. Kim ty w ogóle jesteś?-zapytałam się go bez żadnego owiania w bawełnę. Po co mam to robić, jak nawet nie czuje się na siłach? Poszłam usiąść na moje poprzednie miejsce, czyli skórzana kanapa.
-Zanim zacznę chce żebyś wiedziała, że na zawszę będziesz moją księżniczką.-Zmarszczyłam brwi, ale pozwoliłam mu kontynuować.- Pamiętasz jeszcze czasy z Bradford? -pokiwałam przecząco głową.-Czyli zapowiada się długa noc, czy może chcesz się przespać? -wyszczerzyłam swoje oczy. Od kiedy to Zayn Malik  jest troskliwy i czuły? Ale jednak na prawdę potrzebuje snu i jak sobie o tym przypomniałam ziewnęłam, a on pokręcił z rozbawieniem głową na co ja odpowiedziałam śmiechem. O wiele, wiele bardziej wole takiego Zayn'a
  Resztkami sił pokazałam chłopakowi gdzie może spać, a sama powlokłam się do swojego pokoju. Gdy już znajdowałam się w środku pomieszczenia dziękowałam Bogu, że pomyślałam wcześniej o myciu, gdyż mogłam się teraz rzucić na łóżko. Co też uczyniłam. Od razu zasnęłam.
   Obudziłam się o dziwo wyspana czując jakiś wspaniały zapach z dołu.  Zmarszczyłam brwi próbując sobie przypomnieć ostatnie zdarzenia. Zaśmiałam się na sam widok Zayn'a w kuchni. To po prostu wydawało mi się dziwne. Wstałam i podeszłam do szafy wyjmując zwykłe czarne leginsy i biały T-Shirt z napisem '' Don't look back''. Lubiłam go. Właściwie sama nie wiem za co i szczerze nigdy nie zastanawiałam się nad jego głębokim sensem  bycia. Gdy byłam już całkowicie gotowa wyszłam z pokoju i pokierowałam się w stronę kuchni. Stanęłam w progu nie mogąc uwierzyć, że jednak to Zayn pałęta się po kuchni.
-O już wstałaś. Zrobiłem śniadanie.-Powiedział to uśmiechając się szeroko, a ja aż z wrażenia otworzyłam swoją buzię. -Wiem może jestem skurwielem, ale też mam uczucia i zobowiązania.-Zaśmiał się na swoje słowa, a ja jeszcze bardziej otworzyłam oczy.-Dobra może już w końcu zjedz.-Dodał nakładając jajecznice na talerz, a ja nadal osłupiała  gapiłam się w ten cud.
 Zayn ma dobrą stronę. Co się stało? -Wyrecytowałam słowa, które w tej chwili łażą w mojej głowie zostawiając, aż za duże ślady.
-Bardzo śmieszne.- Udał oburzonego. -Jestem tutaj byś w końcu zrozumiała, że jesteś oszukiwana. -Dodał to już z zabójczą powagą w głosie, a mi od razu pogorszył się humor.
-Nie za bardzo rozumiem. -Odparłam wściekła, że ciągle powtarza, że niby z jakiegoś patologicznego towarzystwa pochodzę. Jezu to jego wszyscy się boją.
-Skarbie obiecuje, że wszystko ci wyjaśnię ale najpierw zjedź. -Powiedział podchodząc do mnie i po chwili poczułam jego silne ramiona oplatające moją postać. Nie wiem czemu, ale nie odepchnęłam go. Wręcz przeciwnie wtuliłam się w doskonale wyrzeźbioną klatę i wybuchnęłam głośnym szlochem. W tle usłyszałam tylko ciche ''Cii, już  dobrze. Proszę nie płacz. Wszystko się ułoży.'' Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie miałam siły, aby cokolwiek odpowiedzieć.
  Po zjedzonym jedzeniu, które było niezwykle dobre  Zayn kazał założyć mi coś cieplejszego ponieważ idziemy w jakieś miejsce gdzie może być zimno. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie miałam ochoty się z nim kłócić, więc obiecałam, że będę robić to co mi powie. Nie za bardzo mi to odpowiadało, ale coś w środku każe mi mu zaufać.

 I jak podoba wam się taki Zayn? piszcie czy chcecie żeby wrócić czy chcecie takiego :) ciekawi o co mu chodzi? :D

12 marca, 2015

Chapter 4 ''Nad przepaścią życia'' +ważna notka.

   Nie za bardzo mogłam skupić się  na słowach otaczającej mnie konwersacji. Ciągle zastanawiałam się co Zayn mógłby tutaj robić? Śledził mnie? Tylko po co? Przecież ja go nie znam! Mimo to  powoli stwierdzałam, że coraz to częściej mylę się w swoich przekonaniach, a moja głowa potrzebuje długiego odpoczynku, jednakże nie mogłam zrobić sobie przerwy z powodu szkoły.
-Alice, dobrze się czujesz ? -usłyszałam ochrypły głos nauczycielki. Przymknęłam zmęczone oczy, aby po chwili znowu je otworzyć. Nie za bardzo wiedziałam co się ze mną dzieje od wczorajszego feralnego spotkania z nim. Spojrzałam na krajobraz za oknem i zdziwiłam się jak jakiś chłopak przyglądał się z zaciekawieniem co tutaj się dzieje. Był niskiego wzrostu. Nie mogłam do końca zobaczyć jak wyglądał, gdyż miał na sobie zwykłe niebieskie rurki i płaszcz zakrywający wszystko od szyi w dół, a na głowie zarzucony kaptur przez co widziałam niewielką odsłoniętą cześć twarzy.
  Również zastanawiałam się nad tym co się tutaj wyprawia. To wszystko wygląda jak jakaś telenowela życia lub śmierci, w której każdy walczy o szczęście i wygodne stanowisko.
-To życie kochanie.-Usłyszałam ponownie moją podświadomość po czym  zrezygnowanie opadłam na czerwony, skórzany fotel czekając jaką kare mi wymierzą.
-Alice.. Patrząc na..Hm. Tą sytuacje, która miała miejsce kilka minut temu.. No ten raz ci podaruje, ale musisz iść do psychologa. Teraz możecie już iść. Miłej niedzieli.-Odpowiedział, a mi, aż z wrażenia buzia otworzyła się o parę milimetrów.
-D.dziękuje i wzajemnie.-Ledno wydukałam i wstałam resztką sił jaką miałam w bolącej kostce.
   Niepewność z jaką wymawiał każde słowo dała mi do myślenia czy, aby na pewno chodziło mu tylko o tą niesforną sytuacje, która miała zajście jakiś czas temu.
-Ty to chyba masz urodzonego farta.-Usłyszałam żartobliwe brzmienie mojego przyjaciela po czym tylko puknęłam go lekko w lewe ramię.-Ty czekaj tutaj ja znajdę auto i podjadę. Nie ruszaj się.-Dodał, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemie.
-Ciekawe jak ci się ruszę ze skręconą kostką? Może od razu wystartuje w maratonie.- Powiedziałam zirytowana jego zasobem myślowym. Odwróciłam się powoli w stronę szkoły skanując każdy kawałek tego budynku.
- Co tutaj się dzieje?! -Wykrzyczałam na głos chowając twarz w dłonie puszczając przy okazji kule.
- Uspokój się kochanie.-Usłyszałam ten melodyjny głos, a serce od nowa zaczęło pochłaniać wszystkie wspomnienia. Powoli próbując połknąć uciążliwą kule w gardle, która nagle utknęła mi w przełyku odwróciłam się wolno. Nie myliłam się. Ten sam blask w tęczówkach. Chłopak zdjął szary kaptur, a ja ujrzałam te blond farbowane włosy. -Dawno się nie widzieliśmy cukiereczku.-Dodał po chwili, a ja nie mogłam uwierzyć, że to on.
~Gorzej chyba nie może już być?! -krzyknęłam w myślach mając nadzieje, że to zaraz się skończy. Że on sobie pójdzie i zostawi  mnie w spokoju.
- Co ty tutaj robisz?!-powiedziałam zdesperowana i zszokowana lekko podnosząc ton głosu. Po jego pustym wyrazie twarzy łatwo było zgadnąć, że nie za bardzo zainteresował się właśnie zadanym pytaniem.
Oby Shan zaraz tutaj przyjechał
Modliłam się w głębi duszy, lecz to nie pomagało bo nadal nie widziałam jego pojazdu.
- Kochanie uspokój się. Złość piękności szkodzi.-Odpowiedział podchodząc bliżej do mnie, a ja nie mogłam się ruszyć z powodu głupiej kontuzji kostki. Próbowałam opanować swoje nerwy przez, które zaczęło mi się robić ciemno przed oczami.
   Wdech i wydech.
- Ty niczego nie wiesz. Prawda?-usłyszałam trochę niższy ton głosu tuż za moimi plecami na co gwałtownie się odwróciłam zapominając o kostce. Cichy jęk wydostał się z moich ust nie udając mi się go powstrzymać nim upadłam na zimny chodnik. Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce i po chwili siedzę na drewnianej ławce. Przełknęłam z trudem ślinę, która stanęła mi w gardle kiedy tylko skapnęła się co, a raczej kto przeniósł mnie. Te brązowe źrenice sprawiały, że moje serce coraz szybciej biło, a ciarki przenosiły się po całym moim ciele.
 Zayn.
- Czego nie wiem?-próbowałam w jakiś sposób ogarnąć swoje dłonie, które bez opanowania próbowały znaleźć jakiś punkt zainteresowania, aby tylko się nie trzęsły.
- Kim jesteś.-Odpowiedział farbowany blondyn, a ja przewróciłam oczami pokazując irytację spowodowaną jego wypowiedzią.
- Bardzo dobrze wiem kim jestem. To raczej wy macie coś z głową i jakbyście mogli. Zostawcie mnie w spokoju! -Krzyknęłam całkowicie oburzona tą sytuacją. Wiedziałam, że to ich na pewno nie powstrzyma, ale zawsze warto próbować.
-Jak chcesz, ale to nie koniec.-Powiedział spokojnie brunet pochylając się  nade mną tak, że po chwili czułam jego oddech koło ucha. W jednej chwili moje serce przestało bić.-''Zapamiętaj. Tutaj nic sama się nie dowiesz. Jedź w dobrze znane ci miejsce. Będę tam czekał. To nam ułatwi.''-Dodał, po czym poczułam jego usta na już czerwonym poliku. Wstał i odszedł tak zwyczajnie zostawiając mnie z burzą myśli ogarniającą każdą komórkę mózgową.
  Czterdzieści minut później samochód staną już pod moim domem. Panująca przez całą drogę cisza pomogła mi w skupieniu się. W ogóle nie wiedziałam o co może mu chodzić. Przyjaciel pomógł mi wstać i dotrzeć przez schody. Nie miałam siły na żadne rozmowy, więc tylko przytuliłam go i weszłam do domu od razu kierując się w stronę mojego pokoju, który znajdował się piętro wyżej.
Szybko dotarłam do królestwa i ułożyłam się zmęczona na łóżko.
''Zapamiętaj. Tutaj nic sama się nie dowiesz. Jedź w dobrze znane ci miejsce. Będę tam czekał. To nam ułatwi.''
Ostatni raz w mojej głowie usłyszałam delikatny głos Zayn'a nim zasnęłam.

***

  -''Wszystkie lekcje zostają odwołane,, ponieważ w niedziele o 18:36 w szkole licealnej zostały znalezione szczątki nauczycielki od historii. Policja już zaczęła badać tą sprawę, ale jak dotąd nie znaleziono żadnych konkretnych informacji. Wszyscy uczniowie mają wolne.''
 Otworzyłam bardziej zaspane oczy w chodząc w głąb kuchni. Nie do końca wiedziałam co tutaj się dzieje.
-Kochanie słyszałaś? -zapytała się mama patrząc na mnie przerażonym wzrokiem. Kiwnęłam głową, że nie wiem o co chodzi.-Pani Scott zmarła.-Dodała już ze łzami w oczach.
 Juliette Scott była naszej rodzinie bliska od wielu lat. Mama od zawsze ją lubiła i ucieszyła się, że teraz będzie pracować w mojej szkole. Nie do końca mogę uwierzyć, że ona nie żyje. W gruncie rzeczy była dla mnie jak babcia, którą straciłam. Taka jakby przyjaciółka, którą zawsze ma się pod ręką. Wszyscy ją lubili dlatego zastanawiało mnie kto ją mógł zabić. W całym swoim sześćdziesięcioletnim życiu nie narobiła sobie wrogów. Ona jako jedyna zna nas od samego początku. To wszystko się nie układa.
 Siedząc na wygodnym łóżku zastanawiałam się nad sensem tego wszystkiego.
Brooklyn. 
 Miasto, w którym zmarli moi dziadkowie. Kochali tam jeździć i co wakacje zabierali mnie do domku letniskowego, który kupili. To miejsce wiąże dużo wspomnień. Tych dobrych i tych złych.
 Pewnie o to miejsce chodziło Zayn'owi. Zeszłam na dół gdzie napotkałam swoją mamę płaczącą w koncie sofy.
-Mama.-Powiedziałam delikatnie siadając obok niej odkładając kule. Kostka już mniej boli co mnie dziwiło.
-Tak słońce. - Usłyszałam jej załamany głos.
 Mama od zawsze bardzo przezywała takie rzeczy. Nieraz musiała chodzić do psychologa. Zawsze się o nią martwiliśmy. Z natury zawsze była łagodna i delikatna. Cierpiała nawet wtedy gdy nic się nie działo. Miała skrajną depresje, którą dopiero około pięć lat temu udało jej się pokonać. Tata był inny. Twardy, stanowczy i nawet trochę nerwowy, ale nigdy by nie poniósł ręki na mnie lub na mamę. Często robił nam niespodzianki takie jak wypad na plaże, czy nawet do parku rozrywki.  Różnimy się bardzo. Tata- Ostry i zdecydowany, nie boi się prawie niczego i nie raz widziałam jak trenuje walki. Mama-Wspaniale gotuje i jest słaba emocjonalnie, ja natomiast odziedziczyłam po niej tylko oczy i perfekcyjność. Potrafię być leniem, ale jak tylko zacznę coś robić nie łatwo mnie  odciągnąć. Pomijając wszystkie moje zalety i wady nie jestem tak bardzo podobna do rodziców, lecz nie za bardzo się tym przejmowałam i cieszyłam  się tym, że są.
-Mogę pojechać do Brooklyn'u na tydzień? -zapytałam już trochę spokojna łapiąc ją lekko za dłoń, aby dać jej trochę otuchy.
-Co?! Sama?! -zadała pytania podnosząc trochę ton głosu. Widać, że była zszokowana. Tak szczerze. Kto by nie był? Własna jedyna córka, która ma skręconą kostkę pyta się czy może wyjechać tak daleko to raczej jakaś nowość.
-Mamo. Nic mi nie będzie to tylko tydzień..

  Samotna łza spłynęła po moim już zimnym poliku. Wszystkie te wspomnienia z babcią i dziadkiem wróciły. Bezsensowne kłótnie, która piosenka ma lecieć w radiu, o której mam się położyć spać itd. Tak bardzo chciałabym do tego wrócić, ale dobrze wiem,  że to już zamknięty dział w moim życiu pozostawiony na pastwę niekończących się wspomnień. Tych dobrych i tych mniej miłych. Na szczęście z moją kostką już wszystko dobrze i mogę sama poruszać się bez niczyjej pomocy dlatego też ruszyłam w dobrze znanym mi kierunku naszego domku letniskowego. Mama pozwoliła mi wziąć samochód, więc bez żadnych przeszkód mogę się poruszać po tym mieście.

  Przeszłam przez drewniane drzwi. Zaniosłam mój bagaż składający się z średniej wielkości torby z ciuchami, kosmetykami, laptopem i innymi potrzebnymi mi rzeczami i z małej, czarnej torebki, w której miałam tylko telefon, piórnik i duży notatnik gdzie będę wszystko zapisywać co się dowiem. To wszystko wygląda na jakiś wypad detektywistyczny, a nie na zwykłe krótkie ''wakacje''. W szczególności, że na sto procent wiem, że o tym miejscu mówił Zayn. Nie będę ukrywać, że się trochę boje. W sumie kto by się nie bał? Parę dni temu ''Poznałam'' Zayn'a. Chyba mogę tak to ująć, a on wie o mnie (jak sugerował) wszystko, a na dodatek powiedział coś co to tej pory zawraca moje szare komórki mózgowe.
''Zapamiętaj. Tutaj nic sama się nie dowiesz. Jedź w dobrze znane ci miejsce. Będę tam czekał. To nam ułatwi.''
 To jest jedyne miejsce, o które musiało mu chodzić. Tutaj dorastałam i tutaj zginęli moi najbliżsi. Z tym miejscem wiąże najwięcej wspomnień. Nie zatrącając się bardziej w niekończące się myśli postanowiłam pojechać na małe zakupy. Tydzień bez jedzenia tutaj raczej nie wytrzymam, więc dlatego wzięłam kluczyki od samochodu i zamknęłam drewniany dom, który tak właściwie należy do mnie, ponieważ przed śmiercią, dziadkowie zapisali mi go. Tak jakby wiedzieli... Alice myśli racjonalnie.
Wsiadłam do dość starego, ale dobrego auta i po chwili już jechałam przez ciemny las i skłamałabym gdybym powiedziała, że nie mam żadnych fantazji, które zaczynają oplatać moją głowę uderzając silnie każdy zakamarek mojego ciała. Przyspieszyłam trochę i już po paru sekundach wyjechałam ze strasznego lasu.
-Mama chyba miała racje, żebym sama tutaj nie przyjeżdżała, ale i tak moja duma nie pozwalała mi na poddanie się.-Mówiłam do siebie i zapewne wyglądam jak idiotka, ale w sumie nie tylko ja gadam sama do siebie za kierownicą. Znając życie wiele osób tak robi.
~Alice nie tłumacz się tak tylko skup uwagę na drodze. - Usłyszałam moją podświadomość, która miała racje i po paru minutach w końcu dojechałam do tego sklepu. Wyszłam z pojazdu upewniając się, czy aby na pewno go zamknęłam. Jak już byłam pewna ruszyłam w stronę budynku. Przeszłam przez obrotowe drzwi i od razu uderzyła we mnie fala ciepła, że aż miałam ochotę już nigdy nie wychodzić na zewnątrz. Wzięłam duży wózek i zaczęłam wszystko oglądać.
-Dużo się tutaj zmieniło przez ten czas-Pomyślałam wkładając mleko i dwa jogurty naturalne do wózka. Przeszłam jeszcze pół sklepu i zanim podeszłam do kasy upewniłam się, czy wszystko co jest najważniejsze, czy aby na pewno znajdowało się w metalowym wozie na kółkach. Gdy byłam pewna stanęłam w kolejce i chwilę później siedziałam już za kierownicą mojego czarnego pojazdu.

                                                                                                     Więc... Do następnego misie ♥ 

Obserwatorzy