Music

11 kwietnia, 2015

Rozdział 6 ''Edward''


 ~*~
-Alice. Proszę, zamknij oczy.-Siedzieliśmy już w moim samochodzie gdzie to on prowadził ponieważ nadal nie wiedziałam gdzie się wybieramy. Posłusznie uczyniłam to o co mnie ''poprosił'' lekko zszokowana. -Weź głęboki wdech i wydech. Powoli. -Znowu zrobiłam to co mi powiedział. Czułam się taka zrelaksowana. -Oczyść swój umysł z jakichkolwiek nurtujących cię pytań i myśli.- To było trudniejsze, ale atmosfera jaką teraz czułam pomagała. Byłam taka spokojna. Tak jakbym była w raju gdzie wszystko jest cudowne i bajkowe. -Powoli i dokładnie spróbuj skupić swoją uwagę na pierwszym twoim wspomnieniu.- Zmarszczyłam brwi i próbowałam cofnąć się do moich pierwszych wspomnień. -Co widzisz?-Zaczerpnęłam powietrze i powoli zaczęłam dyktować to co właśnie pojawiało się przed moimi oczami, a raczej w ciemnym świecie wspomnień. 
-Widzę siebie. Byłam mała. Jakbym się dopiero urodziła.-Odparłam pchając się bardziej w wspomnienia. 
-Co widzisz dalej? 
-Widzę Biały pokój i wiele łóżek. Szpital. Widzę moją mamę. Młodą i szczęśliwą.  Widzę mojego tatę, który łapie mnie za milimetrową dłoń. Jest taki czuły i zupełnie nie podobny. Za rodzicami stoi mały chłopczyk. Uśmiecha się. -Otworzyłam swoje oczy zszokowana tym, że właśnie zobaczyłam swoje pierwsze dni. Poczułam coś na swojej dłoni i szybko spojrzałam w jej kierunku, a później na uśmiechniętą twarz Zayn'a. Zmarszczyłam brwi. Nie rozumiem.
-Miałaś wtedy zaledwie tydzień. -Usłyszałam cichy szept. Tego w ogóle nie zrozumiałam.
-Skąd ty to wiesz? Skąd ja to w ogóle pamiętam? 
-Dowiesz się tego w swoim czasie. -Już później nikt z nas się nie odezwał dopóki nie poczułam, że hamujemy i właśnie teraz pierwszy raz podczas podróży wyjrzałam przesz szklaną powłokę. Dookoła był las. 
-Zayn?-Powiedziałam rozglądając się na wszystkie strony. 
-Spokojnie chce ci coś pokazać. -Wyszedł z pojazdu i okrążył go po czym otworzył mi drzwi. 
-Dzięki.-Szepnęłam wychodząc. Chłopak zamknął samochód i schował kluczyki do kieszeni swojej skórzanej kurtki. Usłyszałam szelest liści. Szybko się cofnęłam wpadając na Zayn'a na co on mnie złapał i się zaśmiał. Od razu na moje policzki przyleciały niechciani goście.
-Przepraszam.- Spuściłam głowę. Nie wiedziałam dlaczego on tak na mnie działa.
-Słodko się rumienisz. -Odpowiedział biorąc moją małą dłoń w swoją przez co od razu poczułam jakby kopnięcie prądu. Na co się zaśmiałam razem z chłopakiem. 
 Czyżby nasze relacje się poprawiły? 
Zapytałam siebie w myślach, ale od razu się skarciłam. 
Szliśmy w ciszy nadal trzymając się za ręce. Nie wiem czemu, ale nie chciałam puszczać go. Mi to nie przeszkadzało i widocznie mu również.
-Zaaaayn długo jeszcze ?- Spytałam znudzona chodzeniem w nieznanym kierunku. Chłopak jak na zawołanie zaśmiał się.
-Nie, zaraz będziemy.- Odpowiedział, a ja poślizgnęłam się na lodzie, lecz na szczęście mocne ramiona zdążyły mnie złapać na czas. 
-Dzięki. Nienawidzę zimy.-Powiedziałam lekko wkurzana, że o mały włos nie zostałam skompromitowana. 
-Wiem to od dawna -Zaśmiał mi się prosto w kark przez co po moim ciele przeszła fala nieprzyjemnych drgawek.
Dalej szliśmy w ciszy. Jakoś podczas drogi nikt nie chciał się odezwać. Ironia losu, prawda? 
~*~
  Stałam rozglądając się niedowierzająco. Dookoła mnie było biało przez lśniący śnieg, który i tak gdzieniegdzie topniał. Duże, stare drzewa bez liści wydawały się takie samotne i bezsilne. Woda zamarznięta wyglądała jak lodowisko, lecz gdyby się na niej stanęło na pewno pękłaby powłoka, która dzieliła lodowatą wodę.  To wszystko wyglądało pięknie, że aż z wrażenia nie potrafiłam się odezwać.
-Pięknie, prawda?-dopiero po kilku chwilach zachwytu udało mi się spojrzeć na mojego ''towarzysza''. Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się szeroko bo za chłopakiem na niewielkim drzewie siedziała wiewiórka, która wyglądała jakby chciała udawać Zayn'a. Nie patrząc na nic zaczęłam się z niej śmiać. To po prostu wyglądało komicznie. -Mam coś na twarzy czy coś? -zapytał przykładając ręce do twarzy i już nie wytrzymywałam gdy wiewiórka powtórzyła ten czyn.
-Jak ja cie kocham!-krzyknęłam do wiewiórki, a Zayn chyba pomyślał, że to do niego bo szeroko się uśmiechnął podnosząc jedną brew. -Nie ciebie debilu.-Powiedziałam i podeszłam do małego zwierzątka, które na chwile się cofnęło.-Chodź, nic ci nie zrobię. -Mówiłam szeptem i po chwili mała istota powędrowała na moją dłoń, a z niej na lewe ramie.
-Myślałem, że to do mnie! FOCH- Udawał obrażonego. Co?!
-Nie wiedziałam, że jesteś gejem-Uśmiechnęłam się do niego zadziornie, a on zmarszczył brwi. Westchnęłam ciężko. -F.O.C.H -Fachowe obciąganie chuja. -Pogłaskałam moje małe zwierzątko, a chłopak wyszczerzył oczy. -No co? Mogę chyba głaskać Edwarda.-Dodałam na co parsknął śmiechem. -Pff, faceci i to tego geje. Z kim ja tutaj się znalazłam.-Udałam załamaną siadając na wielkim kamieniu.
-Nie jestem gejem. -Odburknął. Zaczął się kierować w stronę zejścia do wody.
-Zaayn?-zapytałam zszokowana jego (Miejmy nadzieje, że nie ) ''głupotą''
-No co? -powiedział obojętnie.
-Zayn! -krzyknęłam podnosząc się, gdy chłopak zrobił pierwsze kroki na śliskiej powierzchni.
-Spokojnie, spokojnie królewno.-Podbiegłam do niego i zatrzymałam się przed kruchą powłoką. Wystraszona wciąż patrzyłam na niego. Wkurzało mnie to w sobie, że za każdym razem gdy zdarza się jakaś sytuacja. która jest podobna to tej zaczynam dostawać jakiejś histerii.
-Zayn wracaj.-Powiedziałam stanowczo biorąc Edward'a na drugie ramie i przytulając go do swoich włosów, oraz głowy.
-Oj, nie bój się. Wejdź.
-Zayn!-Krzyknęłam, na co on jak zwykle się zaśmiał. O nie! Wściekła odwróciłam się i zaczęłam kierować się w stronę pojazdu, aby jak najszybciej się z tego miejsca wydostać. Niech sobie robi to co chce, ale mnie w to nie miesza. Nie wierze, że ktoś w ogóle może być tak lekkomyślny jak on. Przecież w każdej chwili może się lód załamać i co? Utonie i zginie, a później będą mnie o to osądzać bo tutaj byłam. Nie dziękuje.
 Alice przyznaj. Polubiłaś go i tutaj nie chodzi o nic innego. 
 Ten głos zaczyna mnie wkurzać. Nie znam go i mam niby go lubić? Okej, może chodzi tutaj o to, że chce już wyjaśnień? To wszystko mnie męczy, a on ciągle to przedłuża. To właśnie mnie denerwuje bo nie wiem już co się dzieje koło mnie.
 -Alice skarbie.- Usłyszałam zdyszany głos obok mnie, ale i tak nie miałam zamiaru z nim gadać. Nie będę gadać z kimś kto chce popełnić samobójstwo. Nie rozumiem go! A może nawet nie chce zrozumieć.- Skarbie stój! -Podniósł lekko ton głosu łapiąc mnie za nadgarstki w ten sposób teraz stałam naprzeciwko niego patrząc dokładnie w jego nieziemskie brązowe oczy. Nawet to nie pomagało wybić ze mnie wściekłości. Co dziwne ponieważ praktycznie nigdy nie byłam zła. Jedynie wtedy, gdy dowiedziałam się, że dziadkowie nie żyją. To mnie kompletnie zdołowało, wściekło i załamało. Obiecali, że zawsze będą przy mnie. Nie ma ich. W szczególności teraz, gdy ich najbardziej potrzebowałam.
 Próbowałam zatrzymać łzy, które jak na zawołanie przez wspomnienie o dziadkach zaczęły się zbierać w kącikach oczu. Nienawidziłam tego piekącego uczucia, a w szczególności gdy nie jestem sama. To po prostu mnie przerasta. Wszystko mnie przerasta. Moje możliwości i psychiczne, i fizyczne. Tak bardzo bym chciała, aby teraz byli tutaj ze mną, ale prawda jest taka, że już nigdy ich nie spotkam, że już nigdy nie usłyszę tego cudownego dźwięku głosu dziadka, gdy cieszy się kiedy przyjechałam. Nie spróbuje najlepszej babeczki babci, którą zawsze robiła specjalnie dla mnie. Jednak nie! Nie mogłam wypuścić, ani jednej łzy. Nie chce. Obiecałam sobie, że nie będę już więcej z tego powodu. Obiecałam sobie i im.
  Nadal czekałam, aż on zacznie coś mówić gapiąc się w te cudowne oczy. Nie wiem czemu, ale nagle się uspokoiłam tak jakby czytał mi w myślach i umiał je przestawiać. Alice... Tak głosie wiem, mam tak nie myśleć. Czekaj co? Albo to świat wariuje, albo to ja dostaje jakiś psychicznych rzeczy, że za chwile zawiozą mnie do psychiatryka.
-Skarbie.
-Nie, nie nazywaj mnie skarbem, królewną czy kim tam chcesz. Dobra ignorowałam te przezwiska czy jak to się do chuja nazywa. Próbowałam być miła ale jak widać to i tak nic nie daje. -Przerwałam mu i wzięłam wdech.- Więc kurwa powiedz w końcu o co chodzi!-Krzyknęłam już bezsilnie zaciskając dłonie w pięść kontrolując łzy w oczach.
Muszę być silna.
 Chłopak przez jakiś czas stał z grymasem na twarzy i pewnie zastanawiał się co odpowiedzieć, ale mnie nie interesuje co odpowie. Chce znać tą pieprzoną prawdę. Cokolwiek bo wszystko zaczyna mnie wkurwiać jeszcze bardziej. Ojciec wyjechał i jeszcze nie wrócił, a matka? w takim stanie nawet nie odpowie mi konkretnie na jedno pytanie. Nie chce jej dołować jeszcze bardziej. Nadal przeżywa śmierć Pani Scott.
-Alice. Uspokój się. Nie chce cię skrzywdzić. Uwierz mi. To też nie jest łatwe trzymać wszystko w sobie i ci o tym powiedzieć. Nie chce widzieć cię załamaną. -Dążył swoją wypowiedź łapiąc mnie za rękę co zignorowałam. Patrzyłam mu prosto w oczy. Widać było, że mu to utrudniało. -Dlatego też pogadałem z dyrektorem szkoły i już ją  skończyłaś, więc mamy więcej czasu. Powiedziałem też twojej mamie podając się za Shan'a, że będziesz tutaj dłużej niż przypuszczałaś.-Powiedział na jednym wdechu, a ja gapiłam się na niego. Nie rozumiałam. Jak to skończyłam szkołę? to w ogóle sprawiedliwe?
-Nie rozumiem.-Powiedziałam obojętnie.
-Skończyłaś szkołę i mamy więcej czasu dla siebie i na to żebym w końcu mógł powiedzieć ci wszystko.-Powtórzył niepewnie, ale od razu widziałam jak jego oczy robią się poważne.
-To akurat zrozumiałam. A.l.e D.l.a.c.z.e.g.o? -Przeliterowałam mu żeby lepiej zrozumiał.
-Bo widziałam jak to działa na ciebie. To przez szkołę zaczęłaś mieć te napady. Pogadałem z dyrektorem i skończyłaś szkołę ze wzorową oceną.-Jaki z niego dekl.
-Kiedy miałam się o tym dowiedzieć?-wkurzył mnie.
-Nie wiem.
-Co?! -już wybuchłam swoją złością..-Parę dni temu pierwszy raz w życiu cię na oczy widziałam. Przez ciebie miałam problemy. Myślałam, że chcesz mnie zabić czy coś, a teraz mówisz mi, że zakończyłeś moją szkołę bez mojego pozwolenia i na dodatek tłumaczysz się tym, że niby nie potrafisz mi wytłumaczyć o co chodzi w tej pieprzonej sytuacji ?! Zrobiłam błąd przyjeżdżając tutaj. W ogóle słuchając cię.-Mieszałam się już we własnych słowach kierując się stanowczym krokiem w stronę auta.
- Alice tak, i tak stąd nie odjedziesz bo ja mam kluczyki, a nawet jakbyś ty je miała to tak, i tak byś nie trafiła do domu ponieważ nie znasz drogi.-Kurwa, on ma racje. Nie znam w ogóle drogi, a co dopiero gdybym sama jechała. Z wielkim niechceniem stanęłam czekając na niego czując zirytowanie, że to on wygrał. Nie patrzyłam się na niego, mimo to wiedziałam, że na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech ukazujący jego lśniące, białe zęby. Poczułam, że Edward się trzęsie, więc odpięłam trochę kurtki i pozwoliłam mu pod nią wejść. Śmiesznie to wyglądało ponieważ od razu wszedł do mojej kieszeni w bluzce, a jego główka wychodziła na zewnątrz oglądając wszystko dookoła. Dopiero kiedy chłopak mnie minął ruszyłam z miejsca. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, więc w środku skakałam ze szczęścia, że nie rzucił jakiejś irytującej docinki. Jest strasznie bipolarny. Raz można z nim gadać, a później, aż nie ma się ochoty na niego patrzeć. Po prostu jest skomplikowany i ma wiele twarzy.
-Ale nie martw się. Ja zdołam go rozszyfrować. -Szepnęłam bardzo cicho w stronę mojego nowego przyjaciela, który słodko się do mnie uśmiechnął. On jest uroczy. -Wrócisz ze mną do domu. Prawda mały? -zapytałam już trochę głośniej, a zwierzątko pokiwało głową? Co? Spojrzałam w stronę gdzie powinien iść Zayn, ale on stał przyglądając się nam z podniesionymi brwiami. Przewróciłam oczami.
-Czyli jesteś obrażona?-usłyszałam pytanie, które od razu zignorowałam.-Oj skarbie.-Widziałam, że zaczął iść w moją stronę, ale na to także nie zwracałam uwagi. -W życiu nie spotkałem bardziej zmiennej osoby od ciebie.-Usłyszałam i już nie wytrzymałam.
-Ha!- Westchnęłam udając śmianie się.-Ja jestem zmienna? Nie wierze. Po prostu nie wierze. Ja zmienna. Nie no jak tam chcesz, ale ja nie wale humorkami tak jak ty.- Powiedziałam to co mi na język naszło. Zabrakło mi słów na niego. Ja zmienna? Niech on na siebie spojrzy! Raz jest miły, a  później mam wrażenie, że chce mnie zabić i to ja tutaj jestem bipolarna?
-O co ci chodzi?-widziałam jak jego oczy stają się koloru czerni. I to ja jestem zmienna? Chyba sobie jaja robi.
-O co mi chodzi?! Spójrz na siebie. Raz jesteś miły, że aż zaczynam cię lubić, a raz wyglądasz jakbyś miał mnie ochotę  zabić. Wiesz co? Zabierz mnie w końcu do tego domu i zniknij z mojego życia raz na zawszę. Bo na serio mam cię i tych twoich humorków dość.-Powiedziałam podnosząc ton głosu i zaczęłam teraz wściekle iść do pojazdu.
-Dobrze, jak chcesz.-Równie wściekły krzyknął, ale mnie to już nie obchodzi niech znika.
  Gdy byliśmy już przy samochodzie on wszedł pierwszy, ja czekałam aż łaskawie mi otworzy. Kiedy wykonał ową czynność weszłam do środka zamykając drzwi i zapinając pasy bezpieczeństwa.
 ~*~
-Byłem głupi, że chciałem ci pomóc. Cholernie się zmieniłaś.-Usłyszałam, gdy oddawał mi kluczyki. 
-Byłam głupia, że ci zaufałam.- Widziałam jego zszokowaną, a za razem równie złą minę, lecz nie zdążył już nic powiedzieć, ponieważ zamknęłam mu drzwi przed nosem i przekręciłam je kluczem, który tylko ja posiadam. Wyjęłam małą istotkę przepraszając ją za te krzyki i posadziłam na podłodze. Rozebrałam buty i ściągnęłam kurtkę. 
-Szczerze. Inaczej wyobrażałam sobie ten wypad, Edward.-Westchnęłam, a on popatrzył na mnie jakby współczuł mi. To słodkie, chociaż on mnie rozumie i mimo, że mam go od jakiejś godziny. Wiem, że mnie w jakiś malutki sposób kochał, prawda? -No chodź. Zobaczę czy mam jakieś orzechy. -Dodałam, a on automatycznie podniósł głowę. Zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam szukać po szafkach. Pamiętam, że zawszę gdy tutaj przychodziliśmy dziadek uczył mnie żebym zbierała orzechy dla wiewiórek i wiem, że w którejś na pewno są. Ostatnia szafka i zauważyłam mały koszyczek. 
-Tak!-Krzyknęłam a Edward wspiął się po mojej nodze i wskoczył na blat kuchenny. Dałam mu dwie przekąski i ponownie wsadziłam drewnianą rzecz na swoje miejsce. -Smacznego mój malutki.-Pogłaskałam go po główce i poszłam usiąść na kanapie w salonie. Gdy już zajęłam swoje miejsce  położyłam laptopa na kolana i go włączyłam. Pierwsze co zrobiłam do zalogowałam się na wattpad'a. Nie byłam na nim od dwóch tygodni. Weszłam w powiadomienia i nic ciekawego nie znalazłam. Kiedy wyszłam zauważyłam, że na kopercie widnieje 5 kółek. Od razu ciekawa kliknęłam w ikonkę. Pierwsza wiadomość była od Shan'a, ale cztery następny było od nieznajomego, który się krył za nazwą ''your_bad_angel_babyxx''. Zaczęłam czytać. 
Od Your_Bad_Angel_babyxx: Musisz poznać prawdę Alice xx
Od Your_Bad_Angel_babyxx:  Musimy pogadać.
Od Your_Bad_Angel_babyxx: Mogłabyś w końcu odpisać...
I ostatnia wiadomość była z teraz. Przez chwilę myślałam, że serce wypadnie mi z klatki piersiowej. Wzięłam głęboko powietrze i wypuściłam.
Od Your_Bad_Angel_babyxx: Chciałem Ci pomóc poznać prawdę. Jeżeli to złe to przepraszam. Po prostu ja już taki jestem. Nie powinienem tak zareagować i żałuje, że czasem nie ugryzę się w język, ale Alice bądź rozsądna. Dobrze wiesz kim jestem. A jak nie to trudno. To już nie ważne. Ja pierdole, nie chciałem nigdy Cię skrzywdzić! Zrozum to kobieto, jesteś już dorosła. Ty jesteś mi najbliższą osobą i kurwa przepraszam, że jestem chujem, ale kurwa taki jest mój zjebany charakter. Ciągle próbuje go zmienić i myślałem, że przy Tobie mi się to uda, ale nie. Widać moja rola to bycie jebanym chujem. Ale nie po to, to piszę, aby się użalać nad sobą. Przed śmiercią Twoi dziadkowie poprosili mnie, abym wyjawił ci całą prawdę o twoim istnieniu i zaopiekował się tobą. Obiecałem im to, ale to cholernie trudno powiedzieć osobie, której nie chce się zranić, niż takiej osobie, której się nie zna.
 -Edward..Chyba popełniłam błąd..-Szepnęłam do zwierzątka..



4 komentarze:

  1. Omg cudowny rozdział. Fajnie że będziesz pisać częściej. Oczywiście polecę twojego bloga koleżankom. Czekam na next :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle super. Cieszę się że będziesz pisać częściej. Do następnego weny życzę
    ~Madzia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ania dodała rozdział! Ania dodała rozdział! Haha
    Jejciu skarbie no zajebisty! Po prostu kocham to opowiadanie!
    I Zayn taki uroczy i kochany <3 jeeeju.
    W sumie nie dziwię się Alice, że się tak wkurzyła, ja sama też pewnie tak bym zrobiła jakby jakiś przypadkowy koleś wiedział wszystko o moim życiu i nie chciał nic powiedzieć.
    Hahaha a Edward mnie rozwalił.
    Czekam na next!
    Pozdrawiam,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo *_*
    Super, czekam na nn i weny!. :*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania i daje wielkiego kopniaka w tyłek! Dla was to tylko krótka chwilka i parę malutkich literek, a dla mnie wielka satysfakcja i motywacja.

Obserwatorzy